Witajcie! To ja Alpaka - już dawno mnie tutaj nie było! ^^ Tym razem powracam z FanFiction - czyli opowiadaniem o idolach. Ci którzy znają mnie już lepiej, wiedzą, że piszę owe FF na wattpadzie :) Jak możecie zauważyć na okładce - będzie to FF o BAM ^^ Nie pozostaje mi nic innego, aby zaprosić Was do czytania! ♥
*perspektywa Leo*
Ale jestem nakręcony na to pomaganie, ahh. Pierwszy dzień w wolontariacie, ciekawie się zapowiada ten dzień. Może poznam jakieś nowe osoby w końcu? Klasa licząca 18 osób a w niej ponad połowa to moi wrogowie - no to nie jest już zbytnio przekonujące. Ciągle o tym gadam z Charliem na przerwach, nie możemy się już doczekać tego momentu dnia. Z tego co mówił pan Harris zapisanych jest 39 osób, ale miejsc ogólnie jest tylko 10. Martwię się, że nie przejdę tego testu.
- Leondre! - krzyknęła pani Smith jednocześnie wyrywając mnie z przemyśleń.
- Tak, tak prze pani? - odpowiedziałem zakręcony.
- Odpowiesz na moje pytanie? O czym tak zawzięcie myślisz ostatnio? - wzrok pani skupił się na mojej postaci.
- Nie, po prostu jestem trochę rozkojarzony prze pani. To nic, ja już będę starał się być uważny. - czułem, jak już cała klasa zawiesza oczy na mnie.
- Mam nadzieję.
*20 minut później*
Ostatnie minuty tej lekcji przebiegają niemiłosiernie wolno. To uczucie, kiedy masz wrażenie, że wskazówki zegara się zatrzymują. Pani jeszcze mówi coś, czego i tak klasa w ogóle nie słucha. Woła ostatnie osoby do odpowiedzi pod tablicą. I już w tym momencie, w tej chwili kiedy już ma dzwonić dzwonek okazuje się, że przecież ona i tak MUSI zadać to okropne zadanie domowe. I nie możesz odpocząć w domu - nie, nie! Musisz siedzieć 2 godziny nad zeszytem! Czy nauczyciele nigdy nie dają spokoju z zadaniami? Oni na prawdę nas tak nie lubią?
- Cześć Leo, jak lekcja? - zwrócił się do mnie blondyn.
- Do kitu, jak to zwykle biologia. - wymamrotałem wkładając telefon do kieszeni.
- Eee tam, weź przestań. Jest wiele gorszych przedmiotów, na przykład taka historia. - dobrze wie, że uwielbiam lekcje historii.
- A od niej jeszcze gorsza jest matematyka. - odpowiedziałem dogryzając, on kocha matmę.
- Dobra, dobra. Nie będziemy się przecież kłócić, który przedmiot jest lepszy. - oświadczył zirytowany. - Pod którą salą jest zbiórka z panem Harrisem?
- Poczekaj, mam to gdzieś zapisane. - zatrzymałem się i sprawdzałem plecak w poszukiwaniu karteczki. - Sala numer...
- Sala gimnastyczna, to znaczy 200. - dokończył zdanie za mnie spoglądając na tablicę informacyjną.
- Mniejsza czy większa? - zapytałem zarzucając plecak na ramię.
- Mniejsza, na większej dziewczyny mają teraz trening siatkówki.
Szliśmy na sale gimnastyczną rozmawiając o wszystkim i o niczym. Trochę się pośmialiśmy z nauczycieli - wszystko w normie, jak zwykle. Charles opowiadał, jak to jest podekscytowany całym wolontariatem i pomaganiem. Ja jak to ja, oczywiście wrzuciłem swoją opinię do całego tematu, z resztą bardzo podobną do opinii przyjaciela.
A więc - taki bardzo krótki (no jak na mnie, pff) prolog. Dajcie znać, czy ktoś z Was czytałby coś takiego ^^ Mogę Wam zagwarantować, że cała fabuła ułożona gdzieś tam w mojej głowie jest bardzo... hmm, nieprzewidywalna i nawet trochę romantyczna (ale nie tak przesłodzona jak niektóre) :) xD
No a piosenka, no to taka moja nutka na dzisiaj, hehe ♥
Alpaka xx
PISAŁAM TO FF W LUTYM, PLEASE XDDDDD
JANIUK ZABIJE