Marcowy zimowy dzień, pomimo tego jaka pogoda jest teraz było wtedy dość ciepło, pamiętam, ze na koncert wybrałam się w skórzanej kurtce. Wyjechałam o godzinie 4:00 by o 7:00 znaleźć się w Berlinie, a następnie udać się do hotelu.
Razem z koleżanką na gigantycznej polskiej fladze napisałyśmy "Poland is going to hell with you" oraz swoje nazwy twitterowe.
Z podekscytowania nie mogłyśmy już wysiedzieć w hotelu więc udałyśmy się pod małą halę koncertową około godziny 16:00. Pod drzwiami siedziały już pierwsze fanki wystylizowane na Taylor Momsen- można było je wręcz pomylić z samą wokalistką, uderzające podobieństwo! Zaczęłyśmy się rozglądać i zauważyłyśmy, że tuż by bocznych drzwiach stał bus The Pretty Reckless, a następnie dowiedziałyśmy się, ze zespół jest już w hali i właśnie ma próbę! Stałyśmy przy bocznym wejściu słysząc wszystkie dźwięki. Nie mogłam uwierzyć, że po 5 latach słyszę w końcu mój ulubiony zespół na żywo.
Koncert wypadł genialnie. To był totalny rocknroll, ludzie rzucali się w tłum, a Taylor rzucała się po scenie, nikt nie żałował tej nocy zdarcia swojego gardła- śpiewaliśmy w niebo głosy. Przy utworze "My Medicine", który wiele dla mnie znaczy, zamknęłam oczy i odpłynęłam. Powtarzałam sobie "To dzieje się naprawę. Ty jesteś tutaj. Słyszysz to na żywo i nie może być już piękniej. Kolejne marzenie spełnione.".
Przejdę do najfajniejszej części. Stałyśmy pod samą sceną, drugi rząd, na przeciwko mikrofonu Tay. Tak blisko. Byłybyśmy w pierwszym gdyby nie fakt, że miały go "zaklepane" osoby posiadające bilet VIP. Jednak drugi rząd wciąż brzmi atrakcyjnie.
Czekałyśmy z grupką fanów około 2 godziny aż w końcu około północy Tay wyszła i rozdała nam autografy. Niestety nie robiła sobie zdjęć z fanami, ponieważ walczyła z chorobą i chciała jak najszybciej udać się do busa. Gdy wyszła to miałam wrażenie, ze wszyscy zaniemówili... Ta wyzywająca dziewczyna, która nie nosi stanika, jej sukienka jest stanowczo za krótka, a w tak wysokich butach połamałaby się niejedna kobieta, okazała się być szarą myszką. Wyszła do nas w płaskich butach, okularach, miała już inną fryzurę... Była to kompletnie inna osoba, tak samo fantastyczna ale pozbawiona swojego wizerunku scenicznego. Wtedy zrozumiałam, ze młode dziewczyny kierujące się wszystkim co robi ich idol postępuje źle. Scena a życie prywatne to dwie różne rzeczy- na scenie się gra, a poza kulisami pozostaje się sobą. Oczywiście udało mi się zamienić parę zdań z Tay, rozmawiałyśmy o początkach The Pretty Reckless, powiedziałam, że tęsknie za tym jak śpiewali swoje szalone numeru typu "Panic", "Heart", "He loves you", wtedy ona popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, a ja odpowiedziałam, ze jestem ich fanką odkąd założyli zespół, nie mieli wtedy wydanej jakiejkolwiek płyty, grali swoje niedopracowane dema i byli suportem The Veronicas- właśnie tak się o nich dowiedziałam. Taylor się uśmiechnęła i powiedziała, że szykują nowy, świetny materiał i na pewno go pokocham.
Po koncercie kupiłam T-SHIRT z merchandisu TPR, a następnie zamierzałam udać się do hotelu, ponieważ noc była naprawdę zimna, pomimo słonecznego dnia aczkolwiek koleżanka odwiodła mnie od tej myśli.
Spotkać swojego idola? Myślę, że jest to najcudowniejszy prezent jaki możemy sobie wymarzyć. 27.03.2014- na zawsze.
Tay jest cudowną i kochaną małą osóbką, dość nieśmiałą (wbrew pozorom) zogromną checią zrobiła sobie zdjęcia z osobami które także były na lotnisku w tym czasie a także rozdała autogarfy. Chłopaki są także bardzo mili i kochani <3
Była nas grupka ok 6 osób wtedy, z czego tylko ja i przyjaciółka stałyśmyz Taylor dłużej, reszta podeszła, zrobiła sobie zdjęcie, wzięła autograf i sobie poszli :c