Paweł Wawrzeńczyk - młody wokalista, wystąpił w Nominacjach do Konkursu Fanta Future Young Stars oraz sam przetłumaczył piosenkę Stressed Out którą następnie zaśpiewał i udostępnił nam żebyś posłuchali oraz ocenili jego wyczyn.
Wywiad by przeprowadzony telefonicznie. Mieliśmy przeszkody ale je pokonaliśmy i udało się mamy wywiad. Parę słów o Pawle na samym końcu oraz jego Social Media. Zapraszam do wysłuchania jego Coveru Stressed Out . W komentarzach napiszcie z kim byście chcieli przyszył wywiad .
Miłego czytania.
-Ile masz lat ?
-Mam 19 lat.
-Kiedy się urodziłeś? Gdzie?
-Urodziłem się w Kielcach, 2 marca 1997. Co prawda miałem się urodzić 2 kwietnia ale stwierdziłem, że zrobię mojej mamie niespodziankę i urodziłem się miesiąc wcześniej.
-Mieszkasz dalej w Kielcach?
-Tak ale jeszcze nie wiadomo jak to będzie, bo właśnie napisałem maturę. Możliwe, że przeprowadzę się do Warszawy. Ale to się jeszcze okaże. Póki co – jestem w Kielcach.
-Będziesz zmieniał swoje pasje, czy zostaniesz do końca swoich dni przy muzyce?
-Jestem przekonany, że do końca swoich dni zostanę przy muzyce dlatego, że jest to moja największa pasja. Kiedy raczkowałem lata temu w tej branży, zaczynałem pisać pierwsze swoje teksty, pierwszą muzykę, to zauważyłem, że emocje są jedynym międzynarodowym językiem, który rozumie każdy człowiek stąpający po tej planecie. To jest naprawdę niesamowite! Każdy z nas dobrze zna takie emocje jak radość, smutek, czasami zawód spowodowany jakimś niepowodzeniem. Każdy to zna z autopsji. Te emocje towarzyszą nam każdego dnia. Zakochałem się w opisywaniu takich zdarzeń i zauważyłem, że potrafię dotrzeć do ludzi właśnie poprzez muzykę i teksty, które piszę. Nie wyobrażam sobie innego życia. Widzę siebie za dziesięć lat tam gdzie jestem obecnie, czyli na scenie... albo ewentualnie w studiu nagrań, gdzie komponuję i nagrywam nowe rzeczy. To daje mi ogromną radość, tym bardziej kiedy widzę radość u innych.
-Jak wspominasz swój pierwszy występ?
-Łoooo haha, pierwszy występ był bodajże w 2013 roku. Grałem wtedy w takim zespole, nazywał się ZJD. To był mój pierwszy taki poważniejszy zespół, gdzie dniami siedzieliśmy w sali prób, rozmawialiśmy. Często zanim zaczęliśmy grać, połowa próby mijała - tak nam się dobrze ze sobą rozmawiało. Siedzieliśmy z przyjaciółmi, komponowaliśmy nasze własne kawałki. W pewnym momencie stwierdziliśmy, że chcemy się pokazać, dotrzeć do szerszej publiczności. Szybko znaleźliśmy miejsce na debiutancki koncert, był to klub Kotłownia w Kielcach. Nasz debiut zbliżał się wielkimi krokami, emocje sięgały zenitu. Wszyscy byliśmy bardzo zestresowani. Dzień przed koncertem wydarzył się pewien nieprzyjemny incydent, kiedy wokalistka zadzwoniła do mnie z informacją, że z powodu anginy nie wystąpi z nami na koncercie. Wyobrażasz sobie to? Nie da rady zaśpiewać dzień przed koncertem... jakby stresu było mało. Zebrałem się z chłopakami na naradę i stwierdziłem Dobra chłopaki, to ja zaśpiewam za nią. Z tym śpiewaniem zostało tak już do dzisiaj. Kiedy wyszedłem po raz pierwszy na scenę, totalnie stremowany nie tylko faktem debiutu zespołu, ale również debiutu wokalnego, całkowicie miękły mi nogi. Ale jednak przełamałem się, wyszedłem na tę scenę i kiedy zobaczyłem przed sobą tyle uśmiechniętych twarzy - poczułem na własnej skórze tą niesamowitą energię bijącą od ludzi. Wiedziałem, że scena jest miejscem w którym pozostanę na dłużej.
-Kariera solowa, czy z zespołem?
-Dobre pytanie, wiesz? Grałem w swoim życiu w wielu zespołach i doszedłem po pewnym czasie do wniosku, że jednak stawiam na solową karierę. Z prostej przyczyny: jestem bardzo krytyczny wobec siebie. Zwracam uwagę nawet na najmniejsze szczegóły, czy to w kompozycji, aranżacji, czy w tekstach. Co za tym idzie jestem również krytyczny wobec innych, naprawdę ciężko się ze mną pracuje. Jestem bardzo wymagający. Jak się jednak później okazuje, diabeł tkwi w szczegółach i te wymagania popłacają. Zauważyłem po pewnym czasie gry w zespołach, że emocje i wartości, które siedzą bezpośrednio we mnie, mogą wypłynąć w najmniej zniekształconej postaci tylko wtedy, kiedy skupię się na solowej karierze. Wydaje mi się, że to właściwa droga.
-Stressed Out z twoim tłumaczeniem. Widzę, że na twoim kanale jak na razie masz tylko dwa covery, może nagrywałeś coś więcej ale nie udostępniałeś. Planujesz wydanie jakiejś własnej autorskiej piosenki?
-Zarówno ze Stressed Out, jak i innymi moimi coverami sprawa wygląda tak, że traktuję je bardzo poważnie. Zdaję sobie doskonale sprawę, że jest to ogromne wyzwanie. Za każdym razem kiedy pracuję nad jakimś nowym coverem czuję na sobie brzemię oryginału. Wiem, że każdy kto usłyszy moje wykonanie będzie je porównywał do pierwowzoru. Wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy, że czasem strasznie ciężko jest sobie wyobrazić co dany artysta czuł podczas śpiewu, pisania tekstu. Jest to niezwykle ciężka rzecz do odtworzenia, dlatego staram się w każdym coverze umieszczać cząstkę siebie. Kiedy wypuszczałem 7 Years umieściłem ją w postaci mojej aranżacji, podkładu w którym nagrałem każdy z instrumentów. Jestem o wiele bardziej zadowolony z takiej wersji, gdyż wiem, że przedstawiam odbiorcom kawałek mnie, mimo śpiewania czyjejś piosenki. Myślę, że ludzie to doceniają. Piosenka Stressed Out jest mi niezwykle bliska. Kiedy usłyszałem ją po raz pierwszy, od razu wiedziałem, że muszę ją nagrać. Zakochałem się w tekście. Zdawałem sobie sprawę, że nie każdy zna angielski na tyle dobrze żeby w pełni zrozumieć przekaz, dlatego zdecydowałem się przetłumaczyć tekst. Nie chciałem śpiewać tej piosenki w oryginalnym języku. Tekst nie jest przetłumaczony dosłownie, bo wyszło by to po prostu kiepsko. Stwierdziłem, że najlepszym kompromisem będzie przetłumaczenie tekstu w sposób oddający sens i głębie emocji, a nie słowo w słowo. To był dobry zabieg, myślę że wyszło fajnie. Jeśli chodzi o moje piosenki solowe, przy okazji Fanta Future Young Stars zaśpiewałem na żywo w radiu swoją autorską piosenkę pt. Odlatuję. Nie ma jej w internecie, napisałem ją jakiś czas temu. Jest to piosenka niezwykle mi bliska, trochę smutna ze sporą dozą nadziei. Dostałem spory odzew, że ta piosenka się podoba. Bardzo mnie to cieszy, jednakże wciąż tkwię w wirze twórczym. Przez ostatnie dwa miesiące napisałem kilkadziesiąt piosenek wciąż wytrwale poszukując tej, która w moim wyobrażeniu byłaby debiutem idealnym. I muszę wam zdradzić, że tydzień temu (wreszcie) udało mi się napisać taką piosenkę. Jest naprawdę mocna. Nie będę na razie zdradzał tytułu, ale jestem przekonany, że gdy tylko jakaś wytwórnia fonograficzna zdecyduje się ją wydać, usłyszy o niej wiele osób. Opowiada o bardzo specyficznej emocji, ale z nieco innej perspektywy, nietypowej i bardzo ciekawej. Ale nie zdradzam więcej... pozostawię was trochę w niepewności.
-Masz jakieś koncertowe plany na ten rok? Występy, festiwale?
-Przede wszystkim ciężka praca nad sobą. Będę ćwiczył śpiew, jest tam cięgle sporo rzeczy do roboty. Jeżeli chodzi o koncerty, to w przyszłym miesiącu wystąpię na sporym festiwalu w Bieszczadach. Znajduje się on w samym środku Bieszczad, atmosfera jest niesamowita. Scena jest umiejscowiona pośród zielonych wzgórz i dolin... wyobraźcie sobie te widoki. Coś pięknego.
-Jaki gatunek muzyczny najbardziej do Ciebie przemawia?
-Słucham muzyki od dawna. Mój ojciec zawsze uwielbiał kolekcjonować płyty, ma bardzo pokaźną kolekcję winylowych. Od najmłodszych lat miałem styczność z bardzo różnymi stylami muzycznymi. Od jazzu i bluesa po reggae, a nawet elektronikę! Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Każdy z gatunków jest bardzo inspirujący. Kiedy słucham klasycznego jazzu Raya Charlesa, Nat King Colea, czy Mylesa Davisa dostrzegam piękne, rzadko spotykane dzisiaj harmonie. Blues potrafi nas nauczyć prostoty. Tego, że cały czar tkwi czasami w jednym dźwięku, który jest zaartykułowany w taki sposób, że na całym ciele masz ciarki. A elektronika? Uczy tego, że synteza dźwięku daje możliwość tworzenia całkiem nowych brzmień. Aktualnie pop skradł moje serce, ze względu na różnorodność, każdego dnia zaskakuje mnie coraz bardziej. Każdy gatunek jest bardzo inspirujący. Słuchajcie czego się tylko da – od klasyki po dubstep. Zmienia się kompletnie punkt widzenia.
-Pytanie kontrowersyjne. Poprzednią edycję konkurs MyMusic i Radia Young Stars wygrała Agata Buczkowska, mimo to wydaje singiel dopiero teraz. Jak myślisz, dlaczego osoby, które nie wygrały konkursu (Sylwia Lipka, Radek Tarach), tylko były finalistami wydało single wcześniej?
-To jest bardzo trudne pytanie. Wytwórnia muzyczna to instytucja, która zajmuje się artystami w przemyślany sposób. To nie jest wszystko takie proste jak wam się wydaje. Wszystkie decyzje nie są robione pochopnie, pracuje nad tym sztab ludzi. Musicie zrozumieć, że konkursy młodych talentów to nie wyścig czy maraton. Celem takich konkursów jest przede wszystkim zachęcenie wszystkich młodych twórców do ruszenia tyłków i pokazania się światu.