Flower - jak kwiat, to książka wydana spod pióra pani Elizabeth Craft, czyli na oko 40 letnia scenarzystka która.. ma właśny program w telewizji! Aczkolwiek nie o niej mam zamiar dzisiaj rozmawiać... Celem moich zamiarów jest książka nosząca tytuł Flower- jak kwiat.
„Niesamowita historia miłości dwóch osób, które nigdy nie powinny się spotkać. Dawno nie czytałem tak dobrej książki!”
Dawid Kwiatkowski
"Pisząc nie trzeba tak wyczerpywać przedmiotu, aby nic nie pozostało dla czytelnika. Nie chodzi wszako o to, aby ludzie czytali, ale aby myśleli"
"Teraz nie dbałam już o nic.
Nie dbałam o stawianie granic.
Nie dbałam o własne zasady.
Chciałam tylko być z nim." ~ Flower- jak kwiat
Miała swoje plany - jak każdy, ale potem spotkała jego, i cały świat zawirował
Osiemnastoletniej Charlotte nie w głowie chłopaki, randki i wielkie miłości. Ma jasno określony plan i dopnie swego. Pójdzie na studia, zrobi karierę, udowodni coś rodzinie, a przede wszystkim sobie. Przecież zawsze wiedziała, czego chce, a zwłaszcza, czego chce uniknąć – głupich, nastoletnich zauroczeń, złamanego serca, niechcianej ciąży. Gdy w jej życiu pojawia się ON, nagle o wszystkim zapomina…
A zjawia się znikąd. Wkracza do jej świata bez uprzedzenia czy pytania. Z dnia na dzień wywraca jej poukładane życie do góry nogami. Ale takim chłopakom się nie odmawia. Tate jest przystojny i pewny siebie. Ma niski, zmysłowy głos, za którym – jak się okazuje – kryje się niejedna tajemnica. Czy Charlotte go posłucha? (Którego głosu posłucha Charlotte? Tate’a czy swojego serca?)
Kwiat, to nawiązanie do miłości Tatea i Charlotte która nie powinna rozkwitnąć. To historia o miłości, która przychodzi niespodziewanie i sieje ogrom zniszczeń
Jak każdy wyciskacz łez, który trafił na moją półkę, ten.... był wyjątkowy. Jest to powieść adresowana do młodzieży. Czytałam ją kiedy miałam swoje nastoletnie, sercowe problemy, i ta książka niewiarygodnie mi pomogła. Nie sądziłam, że mogę mieć tak wielki sentyment do 200 kartek. Przyznaje bez bicia, że sięgając po nią, miałam obawy, czy aby nie będzie ona jakimś tandetnym romansidłem albo banalną historyjką o zakochanych w sobie na zabój nastolatkach. Ciesze się, że moje obawy okazały się bezpodstawne. Flower wciąga jak cholera, i jest uzależniający jak amfetamina. Historia o tym, jak dwa różne światy połączyły się w jeden, ten niezniszczalny, i razem pokonywali zło. Bo nawet w najbanalniejszej książce, dobro wygra ze złem, a miłość zwycięży.
Charlotte to osiemnastolatka, która dorasta w ubogiej rodzinie i starym domostwie. Aż trudno uwierzyć, że takie miejsce uchowało się w bogatym Hollywood.
Sąsiedztwo zadbanych willi i powikłane losy babci, matki oraz starszej siostry utwierdzają Charlotte w przekonaniu, że musi zadbać o swoją edukację, by dojść do czegoś w życiu. Dlatego cały czas poświęca nauce, naukowemu stażowi i pracy w kwiaciarni. To ma być gwarancją dostania się na studia i spełnienia marzeń.
Wszystko zmienia się, gdy pewnego wieczoru w życie dziewczyny wkracza przystojny, tajemniczy chłopak. Szybko okazuje się, że oboje należą do dwóch różnych światów. Miłość spada na nich znienacka i komplikuje codzienność. Zwłaszcza poukładane dotąd życie Charlotte zmienia się nie do poznania… Emocje p których pisała Elizabeth, i to jak je opisała to prawdziwy majstersztyk! :D
Do książki zachęcił mnie niewątpliwie opis. Choć poznałam już kilka takowych historii, to po wykańczającej sesji egzaminacyjnej miałam ochotę na coś lekkiego i prostego. Jakże ja się zdziwiłam kiedy trafiłam do świata Charlotte. Ileż tam się działo!
Zacznijmy jednak od początku. A już on był bardzo ciekawy. Bo autorki długo nie rozwlekają się nad tym jakie jest życie głównej bohaterki. Po krótce zarysowują nam świat w jakim teraz będziemy się poruszać. Następnie wprowadzają do tego wszystkiego tajemniczego chłopaka. I wtedy zaczyna się prawdziwa przygoda! Bo całkowicie nie spodziewałam się tego, co stanie się na kolejnych stronach książki. Początkowo, podobnie jak i wam, zdawało mi się, że będzie to taka typowa historia dla nastolatków o niespodziewanej miłości z kilkoma przeszkodami.
Jakże się zdziwiłam, kiedy po kilku rozdziałach, okazało się, że autorki postanowiły zaskoczyć wszystkich czytelników. Działo się tu bowiem tyle nieoczekiwanych zdarzeń pomiędzy dwojgiem bohaterów, że nie byłam w stanie w ogóle przewidzieć tego co może się za chwile stać. Poza tym, co kilka stron, autorki wpadały na takie pomysły, ze po zakończeniu niektórych rozdziałów, potrzebowałam chwili odetchnięcia po wszystkim. Nie raz byłam całkowicie zszokowana zachowaniem bohaterów, nie raz mnie bawili. Aż dziw, że wszystko to zmieściło się w jakichś 300 stronach.
Jeśli chodzi o bohaterów, to bardzo polubiłam Charlotte. Wydaje mi się, że jest wiele cech, które nas łączą, a także w niektórych sytuacjach nasz sposób myślenia jest podobny. Oczywiście były sytuacje, w których nie pochwalałam jej zachowania, ale częściowo nie wynikało to z jej winy, a z przypadku. Niestety negatywnie muszę ocenić chłopaka, który pojawił się w jej życiu. Nie chodzi tu o sposób jego przedstawienia ale wykreowany charakter. Nie podobał mi się sposób w jaki traktował momentami dziewczynę, nie zważając na jej uczucia. Starając się zachowywać jak gentelman, był zwyczajnym idiotą.
Pochwalić jednak muszę okładkę książki. Idealnie nawiązuje do treści- kto czytał ten wie! Dodatkowo tekst w środku jest przejrzysty, ładnie ułożony graficznie, Wszystko jest jak najbardziej dopracowane, choć podejrzewam że po kilku czytaniach, książka może odnieść lekkie obrażenia.
Jednym słowem polecam! "Flower" to istna huśtawka emocji, której na pewno nie zapomnicie! Dostarcza tek wielu różnych skrajnych wrażeń, że nie sposób się od niej oderwać, a co więcej, chce się aby ta historia się nie kończyła. Żałuję że to już koniec, bo z wielką chęcią poznałabym dalsze losy Charlotte.
Książka posiada bardzo dużo wartościowych cytatów, opisów, dlatego przedstawię je Wam dzisiaj :)
Ulotna miłość zdarza się znacznie częściej niż miłość do grobowej deski.
Gdybyś wiedziała,jak bez ciebie mi źle,
Za nic nie opuściłabyś mnie.
Teraz nie dbałam już o nic.
Nie dbałam o stawianie granic.
Nie dbałam o własne zasady.
Chciałam tylko być z nim.
Ludzie uważają, że pierwsza miłość jest piękna i nigdy nie piękniejsza niż w momencie, kiedy ta pierwsza więź się zrywa. Słyszeliście pewnie z tysiąc piosenek country i popowych, które tego dowodzą; jakiemuś głupcowi złamano serce. A jednak to pierwsze złamane serce zawsze boli najbardziej, goi się najwolniej i pozostawia najbardziej widoczną bliznę. Co w tym pięknego?
Wypaliłaś mi ślad w umyśle na zawsze. Nie ma na tym świecie niczego, niczego co mogłoby to kiedykolwiek zmienić