Pewnie nie jedna osoba z tych które tutaj są marzy o tym, aby zobaczyć swojego idola. Na pewno zbieracie pieniądze, czekacie z utęsknieniem na ogłoszenie trasy koncertowej. A gdy pojawi się na niej Polska chcecie krzyczeć z radości, bo być może uda wam się spotkać swojego idola. Niektórzy z nas to przeżyli a inni jeszcze czekają. Dzisiaj chcę wam opowiedzieć właśnie o jednym z moich takich szczęśliwych dni. Miałam okazję być na obu koncertach R5, ale dzisiaj chce się bardziej skupić na pierwszej ich wizycie w Polsce, bo o drugim koncercie pisała juz tutaj Marysia. Pierwszy raz przyjechali do nas w 2014 roku. Koncert odbywał się w warszawskim klubie Proxima.
Tak! Wreszcie przyjadą!O zespole R5 dowiedziałam się w 2012 roku. Oglądałam serial Glee, gdzie Riker grał jednego z Warblersów a dokładniej Jeffa. Wtedy jeszcze nie byłam tak nimi zainteresowana, ale gdzieś przypadkiem na youtube trafiłam na jakiś ich filmik. Nie wiem czy nie był to przypadkiem ich cover Party In The USA. Potem grałam na forum o glee i tam poznałam swoją przyjaciółkę która okazała się fanką R5. Wiele o nich rozmawiałyśmy, nakręcałyśmy się, więc gdy zespół ogłosił trasę byłyśmy mega szczęśliwa. Polska, nasi idole tutaj przyjeżdząją. Czy można chcieć czegoś wiecej? Moja przyjaciółka od razu kupiła M&G a ja trochę się z tym zwlekałam i wreszcie się okazało że biletów m&g już nie ma. Trochę mnie to załamało i wtedy kupiłam zwykły bilet. W końcu tyle czekałam na koncert, wiec dobry był i zwykły bilet. Dzień później napisała mi smsa: "SĄ M&G! KUPUJ!" Miałam małe problemy, ale gdy na poczcie dostałam e-maila, że wszystko jest ok byłam szczęśliwa. Zobaczę ich! Będę mogła przytulić.
TO JUŻ DZISIAJ!Wreszcie nadszedł 05.02.2014. Od samego rana byłam tak bardzo podekscytowana całym koncertem. Moja przyjaciółka musiała dojechać do Warszawy, więc czekałam na nią. Nie jechałyśmy od razu pod klub, bo nie widziałyśmy sensu czekania kilku godzin w kolejce. Wypiłyśmy kawę, poplotkowałyśmy trochę i dopiero wybrałyśmy się na miejsce. Było już sporo osób i cała organizacja leżała. Nikt nie wiedział gdzie są bilety m&g, gdzie zwykłe. Po jakimś czasie kazali nam iść z drugiej strony klubu i tam Mark razem z Andre sprawdzali każdego z biletem m&g. Każdy dostał na dłoń bransoletkę i musieliśmy wrócić do kolejki przed klubem. Tam wpuszczali nam po kolei do środka. Moja przyjaciółka poszła kupić koszulki, a ja stałam aby wejść do zdjęcia. Stanęłam tak blisko drzwi przez które było widać zespół. Nawet nie wiecie jakie to uczucie gdy po takim czasie wreszcie jesteś tak blisko nich. Nie mogłam uwierzyć. Trzymałam w dłoniach bigos dla Ellingtona i dziewczyna z obsługi kazała go nam odłożyć na stolik tam gdzie była reszta rzeczy dla nich. Dziwnie się patrzyła na tą paczuszkę, a my ze śmiechem, żeby nie pytała co tam jest. I wreszcie mogłyśmy podejść. Pytaliśmy się wcześniej czy możemy przytulić każdą osobę, a ludzie z obsługi " wszystkich razem, nie ma czasu". Podeszłam do Rossa a on z takim uroczym uśmiechem "Hi", przez chwilę zapomniałam jak się mówi i jąkając się odpowiedziałam mu tym samym. Przytuliłam go i Rockyego. A z tyłu jeszcze przytulił mnie El. Stanęliśmy do zdjęcia i to miał być koniec. Jednak ja jeszcze przytuliła się do Rydel, a potem jeszcze przytuliłam Rikera, który szepnął "have fun". Mówił to każdemu ale było to miłe. Potem był soundcheck, pytania do zespołu. Jeszcze przed tym był wyświetlony filmik dla R5 jako niespodzianka od polskich fanów. Filmik sprawił, że Delly miała łzy w oczach, a oni wszyscy mieli wielkie uśmiechy na ustach. Był też moment kiedy chcieli abyśmy ich nauczyli coś mówić po polsku. Wyszło to wszystko zabawnie. Koncert to był ogień! Ross szalejący na scenie, Riker i Rocky wymiatający na gitarach. Piosenka Rydel, albo One Last Dance jak wszyscy siedzieli na krzesełkach i śpiewali. To było cudowne i koncert minął tak szybko, za szybko. Wszyscy fani śpiewali razem z nimi, cieszyli się tym czasem jaki mogli z nimi spędzić. Po koncercie było też rozdanie autografów. Czekaliśmy wszyscy, aby po chwili do nich podejść. Gdy była moja kolej najpierw dałam do podpisania koszulkę Rylandowi który był obok. Był zaskoczony, ale uśmiechnął się i to zrobił. W końcu Ryland jako ich brat był supportem, więc można go uznać za część zespołu. Gdy byłam przy Rikerze powiedziałam mu, że jestem fanką glee i Dalton Academy. Dodałam również, że kocham jego postać Jeffa i shipuję ją z Nickiem. Wielu fanów glee właśnie shipuję Jeffa i Nicka, bo było wiele takich ich wspólnych momentów, a również Riker czesto z Curtem się z tego śmiali. Wtedy Riker zaśmiał się powiedział że to słodkie i dziękuję. Rozdanie autografów minęło tak szybko, że nawet się nie spostrzegłam a trzeba było jechać do domu. Dodam wam zdjęcie z m&g na którym jestem z przyjaciółką.
Obiecali, że do nas wrócąPo powrocie do mnie do domu doszłyśmy z przyjaciółką do wniosku, że pojedziemy do lotnisko ich pożegnać. Mimo że zasnęłyśmy po 3 a musiałyśmy wstać o 4:30, to nie żałuję tylko 1,5h snu. Nawet nie czułam wtedy zmęczenia. W pociągu oglądałyśmy filmiki R5 TV, słuchałyśmy ich muzyki. Miałyśmy ze sobą również duży plakat zespołu z autografami, który miała dostać nasza koleżanka. Miała wcześniej urodziny, a nie mogła być na koncercie, więc to był taki mały prezent. Na lotnisku byłyśmy ok 8. Gdy weszłyśmy do hali odlotów powiedziałam do Pauli, by szukała lotu do Tel Avivu, a ta puka mnie w ramię i mówi spójrz w bok. I tak stali oni. Tacy zwyczajni, normalni, nie arzucający się w oczy. Riker i Ross ubrani w spodnie dresowe, uśmiechnięci i tacy zwyczajni. Stałam tam z tym plakatem i po pewnym czasie zauważyłam, że ktoś z ich obsługi szturcha innego i pokazuje na plakat który trzymałam. Zrobiłam się czerwona jak burak i przekręciłam drugą stroną co sprawiło, że tamci się uśmiechnęli. Przez chwilę stałyśmy tak z daleka od nich, ale wreszcie podeszłyśmy. Paula w imieniu polskich fanek Darrena poprosiła ładnie Rikera czy mógłby mu złożyć życzenia. Nadszedł również czas na zrobienie zdjęć. Ta możliwość kolejny raz przytulenia się do idola byłą cudowna. Jak typowa fanka szepnęłam do Rossa "I love you" i od razu tego pożałowałam, ale on złapał mnie za rękę i odpowiedział: "I love you too". Odeszłyśmy na chwilę z Paulą na bok, ale po chwili podszedł do nas sam Ellington i zaczął rozmowę. Rozmawialiśmy o jedzeniu i powiedział, że dostał pięć różnych rodzajów bigosu. Chciał też nam powiedzieć co jadł pierwszego dnia, ale nie umiał do końca wytłumaczyć i już chciał kogoś wołać a my wtedy: "Ellington golonka?" na co on "Yes. Go lon ka" to tak fajnie brzmiało w jego ustach. Na lotnisku było nas 8 osób i czuliśmy się tak kameralnie. Nie było żadnych pisków, żadnej wielkiej euforii tylko traktowaliśmy ich jak normalne osoby. Szybko minął czas i musieli iść do odprawy. Nadszedł czas na ostatnie przytulenie. Stormie mama Lynchów dziękowała nam za to, że tam byliśmy, Delly nie chciała odjeżdżać. Obiecali nam wtedy że wrócą. Nawet po odprawie gdy stałyśmy na takim balkonie i im machaliśmy Rydel z Ellingtonem pokazywali nam serduszka, tata Lynchów Mark przesyłał buziaczki i wszyscy machali. Dotrzymali swojej obietnicy i wrócili do nas we wrześniu 2015 roku. Ich drugi koncert w warszawskim klubie Palladium był cudowny. Również pokazaliśmy, że ich kochamy. Cztery dni później oficjalne konto zaczęło mnie obserwować na twitterze. Tak po prostu mnie dostrzegli, bo nigdy do nich nie spamowałam, nie prosiłam o follow. To cudowne gdy idol sam z siebie ciebie dostrzega.Na koniec muszę się pochwalić zdjęciami z lotniska. Pokaże wam zdjęcie z Rikerem i Rossem. Mam również z resztą, ale te dwa są dla mnie najbardziej szczególne.
Każdemu z was życzę aby był na koncercie swojego idola, aby przeżył takie same emocje jakie przeżyłam ja. Tego nie da się opisać z niczym innym. Kiedy spełniasz swoje marzenia czujesz się wyjątkowo. Zasługujecie na to, aby wasze marzenia się spełniły. Buziaczki