Historia o tym, jak wszystko by się potoczyło, gdyby Hannah żyła :D Oczywiście z perspektywy Claya, tego nie chcę zmieniać ;p Bardzo było by mi miło, gdybyście kontynuowali ją :D
Mruknąłem cicho niechętnie wstając z niewygodnego łóżka. Jakim cudem przeżyłem na nim 17 lat życia? Pierwszą czynnością, jaką wykonałem było sprawdzenie wiadomości. Uśmiechnąłem się na widok sms-a od Hannah.
Dzisiaj mam obie zmiany, jak chcesz to możesz przyjść mi potowarzyszyć (pomóc, całe fotele są w gumach)
H. x
Zaśmiałem się, i szybko wykonałem dalszą część porannych czynności. Po upływie piętnastu minut, zszedłem na dół, gdzie przy stole siedzieli już moi rodzice.
-Cześć, Clay. Zjesz z nami?-zapytała mama, chociaż dobrze znała odpowiedź. Mając w zapasie sporo czasu do rozpoczęcia pierwszego seansu, zgodziłem się na śniadanie, co spowodowało, że wyszedłem z domu po kolejnych piętnastu minutach.
Miałem trzydzieści-osiem minut, dotarcie zajmie mi jakieś cztery minuty i 30 sekund. Poprawiłem plecak ciążący mi na barkach i wsiadłem na dość stary i rozklekotany rower. Po oszacowanym wcześniej czasie dotarłem na miejsce, powodując uśmiech mojej współpracowniczki. Przypiąłem rower do słupa, i wszedłem do świeżo wyremontowanego kina.
-Która sala pierwsza zaczyna?-zapytałem, uśmiechając się. Hannah była bardzo pogodną dziewczyną, rok wcześniej próbowała popełnić samobójstwo, ale na szczęście jej się nie udało, dzięki temu zbliżyliśmy się do siebie, i naszą relację śmiało można było nazwać przyjaźnią. Jednak sytuacja sprzed roku sprawiła, że zacząłem się o nią troszczyć . Hannah zwierzała mi się, kiedy miała jakiś problem, i razem próbowaliśmy go rozwiązać.
-Druga, rząd pierwszy i drugi skończyłam-odwzajemniła uśmiech, wrzucając do maszyny z popcornem ziarna kukurydzy. Wziąłem worek na śmieci, skrobaczkę, i skierowałem się do sali kinowej. Nim odszedłem z zasięgu wzroku, usłyszałem zdanie długowłosej brunetki.
-Dziękuję, że przyszedłeś-moje kąciki ust mimowolnie powędrowały do góry, nie rozumiałem tego. Dlaczego Ona sprawia, że cały czas się uśmiecham?
-Nie ma za co-odkrzyknąłem, znikając tym razem z pola widoczności. Przez bite dwadzieścia osiem minut, tak mam licznik w głowie, myślałem o brązowookiej. Nawet ściąganie gum z krzeseł, nie pomogło mi wybić jej z głowy.
- Jasne, Clay, dlaczego by nie? - odpowiedziała.
- Znaczy wiesz, no, to tylko, no wiesz takie przyjacielskie wyjście, no.... - zacząłem się plątać w swojej własnej wypowiedzi.
- Spokojnie, nie denerwuj się. Rozumiem, co masz na myśli i bardzo chętnie z tobą wyjdę. - powiedziała Hannah, posyłając mi uśmiech.
- Czyli co, do jutra? Może porozmawiamy w szkole, w sensie przed pracą? - zapytałem.
- Pewnie Clay, do zobaczenia! - pożegnała mnie i pobiegła w stronę wyjścia.
Jeju, już nie mogę się doczekać piątku. Hannah się zgodziła. HANNAH SIĘ ZGODZIŁA. Wciąż to do mnie nie dociera. Gdzie ja ją zabiorę? A co, jeśli miejsce się jej nie spodoba? Oj, szykuje się długa noc...