Fandomy
+2 głosów

Po co przejmować się czymś o czym nie mamy pojęcia? Po co mamy przejmować się przyszłością skoro można żyć teraźniejszością? Poznajmy Lunę Valente - dziewczynę, dla której jutra mogłoby nie być, bo dzisiaj czerpię z życia pełnymi garściami.Poznajmy również jej przyjaciół, którzy są zawsze kiedy młoda Valente ich potrzebuje.Wspólnie tworzą paczkę zgranych przyjaciół, którzy są w stanie razem podbić świat.

Rozdział dwudziesty szósty

- Skarbie… - jego głos jest cichy. Mam wrażenie, że przepełniony bólem, ale w to już nie jestem w stanie uwierzyć. Dalej stoję w tym samym miejscu i próbuję wykombinować jakieś wyjście z tej popapranej sytuacji. Czuję na swoim ramieniu palący dotyk bruneta.


- Nie dotykaj! Już chyba mówiłam. - jad w moim głosie jest wyczuwalny na kilometr. Mój wzrok pada na auto stojące przed domem. No tak, to mój samochód. Chwiejnym krokiem pokonuje ostatnie schodki i odwracam się w stronę chłopaka. Wszystko się we mnie trzęsie. Pewnie wyciągam przed siebie moją drżącą dłoń. - Dawaj kluczyki.


- Nie. - tym razem jego głos jest pewny, a ja nie mam odwagi na niego spojrzeć. - Nigdzie nie pojedziesz w takim stanie!


- Dawaj mi te cholerne kluczyki idioto! - już ledwo nad sobą panuje. W moich oczach pojawiają się łzy, dlatego szybko zamykam powieki nie chcąc ich stamtąd wypuścić. Wszystko jednak na marne i już po chwili czuję jak gorąca ciecz spływa po moich lodowatych polikach. Jesteś tak cholernie słaba.


- Wysłuchaj mnie, błagam Cię! - brunet szybko zmienia nastrój, tym razem w jego głosie można wyczuć ogromną desperacje.


- Matteo bracie, zostajesz czy odwozisz tą rozhisteryzowaną laskę do domu, aby mieć święty spokój i wreszcie się zabawić? - Czy jemu jest ciągle mało? Pod wpływem tego głosu wreszcie odważam się spojrzeć w tamtą stronę. Na jego wargach gości kpiący uśmiech, a szyderczy wzrok utkwiony jest w mojej osobie. Z jego nosa ciągle sączy się krew. Co za cholerny dupek. Jednak jego słowa kolejny raz uderzają w moje serce i już nie zwracając uwagi na nic, po prostu wychodzę z terenu tej przeklętej działki. Przynajmniej już wiesz, jaki jest Matteo.


- Spierdalaj Matías. - to jedyne co udaje mi się jeszcze usłyszeć, a później tylko trzask drzwi wejściowych. Tyle jesteś dla niego warta. Idę żwawym krokiem sama nie wiem gdzie. Przed siebie. Ból w klatce piersiowej nie pozwala mi wziąć żadnego porządnego oddechu. Jest on ciężki i urywany. Z moich oczu nieprzerwanie ciekną łzy. To jest ten Twój nad wyraz idealny wyjazd. Cholerna z Ciebie idiotka Valente. Każda jaką tu zabrał miała podobnie, nie jesteś żadnym wyjątkiem. Jestem w takim stanie, że nie docierają do mnie żadne dźwięki z zewnątrz. Dlaczego aż tak Cię to boli? Zawsze byłaś taką laską i nigdy Ci to nie przeszkadzało. Co się zmieniło? Z transu wybudza mnie mocne szarpnięcie. Chłopak siłą wsadza mnie do samochodu i zapina moje pasy. Nie mam już siły na jakikolwiek protest. Opieram swoją głowę o zagłówek i delikatnie przymykam powieki. Już nie pozwolę żadnym łzom się spod nich wydostać.


- Po prostu mnie wysłuchaj, to nie tak jak myślisz. - nie słysząc odzewu z mojej strony chłopak kontynuuje swoją wypowiedź. - Nie jesteś dla mnie żadną taką dziewczyną Skarbie… - czuję jego dotyk na mojej dłoni, którą szybko zabieram.


- Nie dotykaj. - mój głos jest tak cichy, że nie jestem pewna, czy w ogóle to usłyszał. Z jego warg wydobywa się ciche westchnięcie.


- Wszystkie poprzednie dziewczyny, które tu zabrałem… - zawiesza się na chwilę szukając odpowiednich słów. - nie były nikim ważnym, moja przygoda z nimi zaczynała i kończyła się w tym domku… - po tej wypowiedzi z moich ust wydobywa się tak bardzo ironiczny śmiech.


- No i co byś zrobił ze mną Balsano? Przecież razem mieszkamy. Jednak nie jesteś za inteligentny. - zrezygnowana kręcę głową i walczę z kolejną dawką łez, które chcą się wydostać na wolność. Czemu to tak boli?


- Nie przerywaj mi! - kolejny raz podnosi głos, widzę jak już powoli traci cierpliwość. Jego palce mocno zaciskają się na kierownicy. - Nigdy nie byłaś dziewczyną tego typu! Przyznaję, że najgorszym z pomysłów było zabranie Ciebie tutaj… ale to było jedyne miejsce, które przyszło mi w tamtej chwili do głowy… Byłaś w tak cholernie złym stanie… chciałem byś wypoczęła, odcięła się od tego wszystkiego… byś pobyła z dala od świata. Dobrze wiem, że było Ci to właśnie potrzebne… Ale niestety nie przewidziałem tej jednej rzeczy. Że Matías również postanowi tu przyjechać. Nie chciałem, żebyś się dowiedziała co tam robiłem. To już jest nieistotne… - z każdym słowem jego głos jest coraz mniej pewny. Matteo przymyka oczy i głowę opiera o swoje dłonie.


- Kim jest ten cały Matías? - jad w moim głosie wcale nie zmalał, robi mi się niedobrze jak myślę o tym człowieku.


- Mój kumpel z rodzinnego miasta, to całkiem niedaleko stąd. - cichy szept wydobywa się z jego ust, ale dalej nie podnosi głowy.


- Dlaczego ma klucze do rzekomo Twojego domku? - w tym momencie chcę wiedzieć wszystko. Mój ton nie wyraża żadnych emocji.


- Nie mam zamiaru kłamać, więc jak Ty to nazwałaś, była to nasza bzykalnia. Miejsce, gdzie mogliśmy bez problemowo zaliczać panienki. - Nie pogrążaj się, błagam. - Teraz ja zadam pytanie. Czemu tak Ci to przeszkadza? Sama prowadzisz podobny styl życia. - jego ton jest zaciekawiony.


- Cholernie głupie pytanie Balsano. Ja nigdy nie zabrałam Cię do łóżka, w którym spędziłam noc z innym kolesiem. Nigdy. - odpowiadam mu, kładąc odpowiedni nacisk na słowo “nigdy”. Do moich oczu po raz kolejny napływają łzy, a jednej z nich pozwalam spłynąć po mojej skórze. Chłopak widząc to szybko ją ociera. Zniesmaczona odsuwam głowę, jego dotyk już nie jest taki sam. - Jesteś pierwszym chłopakiem, którego wpuściłam do mojego łóżka i teraz cholernie zastanawiam się dlaczego… - mój głos się łamie.


- Zawiodłem na całej linii. Skarbie wybacz mi! Nie uciekaj ode mnie, potrzebuję czuć Ciebie, Twoją obecność! Daj mi się dotknąć… Twoje odrzucenie tak strasznie boli… 

- mocno zaciska swoje powieki nie chcąc pokazać swoich prawdziwych uczuć, które bez problemu mogłabym wyczytać z jego oczu. - Nigdy nie miałem zamiaru uprawiać z Tobą seksu w tym cholernym domku… nawet nie miałem zamiaru spać z Tobą w jednym łóżku… Pragnąłem tylko abyś odzyskała spokój ducha i się wyciszyła… Wieczór jednak potoczył się kompletnie inaczej niż planowałem. Alkohol po raz kolejny zawładnął naszymi ciałami… Cholernie Cię przepraszam za to jak się poczułaś. - spoglądam w jego oczy, które otworzył aby na mnie spojrzeć i dostrzegam w nich ogromny ból. Swoją dłonią kolejny raz próbuje dotknąć mojego policzka, a ja znowu się odsuwam. Chłopak zrezygnowany odwraca swoją głowę w drugą stronę.


- Muszę to przemyśleć Matteo… -  odpowiadam mu pół głosem i również odwracam się w drugą stronę. - Wracajmy do domu.


Droga minęła nam w kompletnej ciszy. Żadne z nas nie próbowało się odezwać co było mi cholernie na rękę. Balsano jednak kilka razy próbował mnie dotknąć, jego ręka raz lądowała na moim udzie, raz na dłoni. Jednak ja skutecznie unikałam jakiegokolwiek zbliżenia. Właśnie stoimy przed drzwiami mieszkania, z którego wydobywa się głośna muzyka. Idealny moment na imprezę Ambar. Otwieram szybko drzwi i nie czekając na chłopaka wchodzę do środka. Przeciskam się przez tłum ludzi znajdujący się w naszym apartamencie i ledwo docieram do mojego pokoju. Szybko zamykam za sobą drzwi i powoli się na nich osuwam.

Co Ty ze sobą robisz dziewczyno? Matteo chciał dla Ciebie jak najlepiej. To tylko chłopak, oni nie są zbyt mądrzy. Nie zastanowił się czy to dobry pomysł zabrać Cię właśnie tam. Pomyśl ile dla Ciebie zrobił. Opiekował się Tobą tyle razy, wspierał… A Ty odpłacasz mu się czymś takim. To cholernie nie w porządku z Twojej strony. Jesteś straszną egoistką. On bardziej martwi się o Ciebie niż o siebie. A Ty kolejny raz sprawiasz mu ból.

Cholerny głosik w mojej głowie, który ma stuprocentową rację. Dlaczego dojście do tego zajęło mi aż tyle czasu? Naprawdę siedziałam w tym samym miejscu aż trzy godziny? Szybko zrywam się z podłogi i nie przejmując się rozmazanym makijażem kieruje się do salonu, gdzie impreza trwa w najlepsze. Musi gdzieś tu być. Po chwili zmieniam miejsce moich poszukiwań na kuchnię, ale oprócz liżącej się pary nie ma tu nikogo. Taras. Prędko udaję się w tamtą stronę i zatrzymuje się w progu drzwi balkonowych. Dostrzegam sylwetkę bruneta stojącą w rogu. Odwrócony jest do mnie tyłem, pali papierosa, a w lewej ręce trzyma butelkę piwa do połowy upitą. Nie wiem co mną kieruje, ale gdy tylko do niego podchodzę, bez wahania wtulam się w jego plecy mocno go obejmując moimi ramionami.


- Zostaw mnie kurwa. - jego głos jest oschły, ale również zachrypnięty od alkoholu, jaki zdążył już spożyć.


- Przepraszam… - z moich ust wydobywa się cichy szept, a do oczu znowu napływają łzy. Szybko zabieram swoje ręce z jego talii i odwracam się z zamiarem odejścia.


- To ja przepraszam… myślałem, że to kolejna napalona dziewczyna. - łapie mnie za rękę, której już nie wyrywam. Jego wzrok, gdy tylko pada na moją osobę, automatycznie staje się cieplejszy.


- A co jeśli takową jestem? - nieśmiało się do niego uśmiecham, a na jego twarzy maluje się niemałe zaskoczenia. Z premedytacją to wykorzystuje i rzucam się na jego szyję. Mocno się do niego przytulam, a moje łzy zaczynają płynąć już samoistnie. - Cholernie przepraszam, straszna ze mnie hipokrytka…


- Cii, Skarbie… - jego dłoń delikatnie gładzi moje włosy. - każdy z nas zawinił…


- Po prostu potrzebowałam trochę czasu, aby dojść do tego wszystkiego. - mój szept jest cichy, niepewny. Powoli odrywam swoją twarz od jego szyi i spoglądam w jego oczy. Nasze twarze znajdują się od siebie w odległości kilku milimetrów.


- Strasznie mi na Tobie zależy Lu. Błagam, nie spieprzmy tego. - to jego ostatnie słowa, zanim złączył nasze wargi w niezwykle czułym pocałunku, pełnym uczuć, których w dalszym ciągu nie jestem w stanie opisać.

Interesuje Cię ten serial? Bądź na bieżąco ! Dołącz do polecanej przez nas grupy fanowskiej o Soy Luna na Facebooku i poznaj innych fanów serialu !
Kliknij tutaj, aby dołączyć
majjaak Użytkownik zweryfikowany 56,557 punktów
11 czytelników 5 dni temu

Proszę zaloguj się lub zarejestruj aby skomentować ten post.

1 Komentarz

OnlyRaige Użytkownik zweryfikowany 133,976 punktów
O Jezusie ile się dzieje świetny rozdział
0 głosów
 
Najlepszy komentarz
5 dni temu

Twój wynik:

Jeszcze w nic nie grałeś. Nie odnotowano żadnej aktywności w grze.
189 osób na stronie
15 Użytkowników oraz 174 Gości
Użytkownicy aktualnie na stronie
Dziś posty czytano : 9248 razy

Zainteresowani tym postem

Liczba osób: 0

      Kontakt