Ostatnio coraz bardziej tęsknię za Lodovicą. To skłoniło mnie do wspomnień, tak więc postanowiłam opisać swoje przeżycia z magicznej daty, jaką jest 28.06.2015. Napiszę zarówno o koncercie, jak i o emocjach, jakie towarzyszyły mi przed jego rozpoczęciem i po nim.
Przed 15:00 spotkałam się z moją internetową przyjaciółką - Werką. Przed wyjazdem z hotelu, nieco się stresowałam, ale podczas podróży, z każdą mijającą minutą, czułam się bardziej szczęśliwa i rozentuzjazmowana. Spóźniona o 40 min, wysiadłam z samochodu obok Areny i po paru sekundach zobaczyłam siedzącą na chodniku Werkę. Podbiegłam do niej i przytuliłam bardzo mocno. Trwałyśmy tak jakiś czas, wszystko inne w tamtym momencie się nie liczyło. Potem maniaczka robienia selfies, musiała zrobić przynajmniej jedno zdjątko!
Następnie spotkałam kolejne Lodofanaticas, m.in. Patrycję, Wiktorię i Olę, z którymi spędziłam trochę czasu ;)
Gdy czekałyśmy na odbiór biletów na próbę, nadjechał "LodoBus". Był koloru granatowego i dostrzegłam w nim Deborę (dziewczynę z chórku, tancerkę). Przed wejściem do Areny Ursynów, śpiewałyśmy z innymi fankami piosenki Dudu, a ktoś z wewnątrz zrobił nam zdjęcie.
Zaczęli nas wpuszczać do środka kilka minut po godz.17:00. Trzeba było dać oświadczenie, pokazać legitymację, torbę i zapewnić, iż nie posiada się aparatu, Następnie skanowali kod kreskowy z biletów i udawaliśmy się do sali na trybuny. Po pewnym okresie czasu wyszła Lodo, rozmawiała chwilę z nami, mówiła po polsku "Cześć", "Dziękuję", "Tak" (przy poprzednim spotkaniu, mówiłam jej tyle razy polskie "tak", że zdziwiłabym się, jakby nie zapamiętała! hahaa) i pytała się, czy dobrze. Szymon Chodyniecki, z którym nagrała piosenkę "Bez Słów", uczył ją kilku słów po polsku, Dud powtarzała za nim. Umie już np. "Jak to!?" :) Widzieliśmy Terry, która wydawała się być sympatyczna i machała do nas. Nagrałam kilka filmików, które możecie obejrzeć powyżej,
Potem ustawiliśmy się przy drzwiach na korytarzu. Zostały one otworzone ok.godz.18:00 i z piskiem, co sił w nogach, zbiegaliśmy po schodach. Mądra ja, w pewnym momencie zatrzymałam się wraz z Werką. Stałyśmy, nie wiedząc gdzie dalej biec. Pewna Pani do nas krzyknęła i ruszyłyśmy dalej sprintem. Stałyśmy przy drzwiach prowadzących na płytę przez ponad 30 min.
Było bardzo gorąco, rozmawiałyśmy z ochroniarzami, z innymi Lodofanaticas, aż w końcu otworzyli drzwi. Weszłam bodajże jako trzecia i pobiegłam pod barierki, na sam środek. Po chwili doznałam szoku, ponieważ nagle przybiegła do nas Weronika. Popatrzyłam na nią. Odwróciłam się. Popatrzyłam znowu i nie dowierzając, uświadomiłam sobie w końcu, że to ona. Pełne podekscytowania, zaczęłyśmy wszystkie rozmawiać i robić sobie zdjęcia.
Po 18:00, za kulisami dostrzegliśmy Tomasa, ale gdy zaczęliśmy krzyczeć jego imię, wyszedł. O 18:45 rozpoczął się koncert Szymona. Muszę przyznać, że w ogóle nie rozumiałam co mówi, pomimo tego, że jestem Polką. Po tylu godzinach bycia na nogach, opierałam się o barierkę i regenerowałam siły przed show Lodo. Podczas jego występu, Tomas wyszedł z areny i udał się kupić kiełbasę. Moja siostra zrobiła sobie wtedy z nim zdjęcie. Na zdjęciu jest uśmiechnięty, ale poza tym był ponury i mało rozmowny. Może był niewyspany, zmęczony, a może po prostu jest przeciwieństwem naszej wesołej Lodovici.
Ok. 19:40 rozpoczęło się LODOLIVE! W pierwszych minutach koncertu doznałam niemałego szoku, ponieważ moja królowa mnie rozpoznała i pomachała do mnie. Ciężko było wyjmować kartki na akcje, bo był lekki ścisk, ale dałyśmy radę. Show było niesamowite, wszystkie akcje się udały, nawet Dodo wzięła w nich udział! Szczególnie należy wyróżnić kilka sytuacji koncertowych, m.in. jak wszyscy krzyczeli "I love you Lodo", a Patrycja wypaliła: "Pierogi!", Lodo spytała "kto powiedział pierogi?". Powiedziała też "Kiełbasa". Tancerz Lodo wziął flagę Wery, założył ją na ramiona Dud oraz przykleił sobie do spoconego czoła kartkę z napisem "We are family" mojego projektu. Był to zdecydowanie najlepszy dzień/wieczór mojego życia, pełen mnóstwa emocji i pozytywnej energii. Nagrałam cały koncert, wraz z naszymi akcjami. Możecie wszystko obejrzeć powyżej :)
Po koncercie, bardzo zmęczone, ale najszczęśliwsze na świecie, czekałyśmy na M&G. Usiadłyśmy na podłodze, rozmawiałyśmy, odpoczywałyśmy, jadłyśmy, przygotowywałyśmy prezenty dla Lodo, układałyśmy co jej powiemy... Wpuszczali grupami po 10-15 osób od ok. 21:30. Przesuwałyśmy się na siedząco w kolejce i weszłyśmy w jednej z ostatnich grup, chcąc spędzić ze sobą więcej czasu.
Lodo stała przy stoliku. W pomieszczeniu była także Terry (makijażystka), kobieta pośpieszająca nas oraz polski manager artystki, który robił fotki. Dud spytała się, czy podobał nam się koncert. Odparłam: "Oczywiście!". Następnie zapytała jak się mamy, odpowiedziałam: "dobrze, a ty?". Dodo powiedziała, że jest zmęczona. Werka dała jej bransoletkę ze znakiem nieskończoności, którą Lodovica od razu założyła (miałyśmy we trójkę takie same!). Skarbek oczywiście mnie poznał, a ja dałam jej prezent. Bardzo jej się spodobała statuetka - Oscar, rzekłam, iż na niego zasługuje. Ona się zaśmiała i powiedziała, że zawsze chciała takiego mieć. Powiedziała potem: "Do zobaczenia, gdy następnym razem będę w Polsce." Dała mi autografy, zrobiłam sobie z nią fotkę, przytuliłam, dałam całusa i poszłam.
Potem nastąpił najgorszy moment - rozstanie. Stałyśmy we trójkę, wtulone w siebie i zaczęłyśmy płakać. Niektórzy się na nas dziwnie patrzyli, inni mówili takie słodkie "ooo". A my po prostu trwałyśmy w tej chwili, chcąc zatrzymać czas. Ostatnie wspólne zdjęcia, ostatnie zamienione zdania i wsiadłyśmy do samochodów, by odjechać każda w swoją stronę... Teraz pozostały wspomnienia.
A Wy byliście na koncercie? Jak go wspominacie?
Na koniec jeszcze dodam, iż organizujemy akcję urodzinową dla Dudu. Jeśli chcecie nagrać dla niej krótki filmik, to więcej szczegółów znajdziecie tutaj: https://www.facebook.com/groups/1672598826347893/