
Twój komentarz lub propozycja wyzwania do posta
40 Komentarzy
No i oczywiście czarodziejskie lustro które dostała Mahidevran. Miało się stłuc jak właścicielka popełni grzech .Stłukło się jak zmarł zarażony ospą Mehmet
Lip 22, 2017
W takie typowe czary- mary to już nie wierzę odkąd przestałam wierzyć w Mikołaja- a szkoda. Ale że można rzucić urok na kogoś? Tu coś w tym jest, ale to na pewno wiąże się z osobą, w której drzemie niesłychane zło, takie nie zwyczajne- najgorsze... brrrrr Zło do pieca :-) No i nie będę mówić że medium to ściema bo coś w tym jest że niektórzy ludzie czują coś jeszcze wokół nas :-)
Miałam kiedyś sąsiadów, którzy często się kłócili. Pewnego razu sąsiad, wyszedł trzaskając drzwiami z okrzykiem: spadaj wiedźmo! Daleko nie doszedł, spadł ze schodów i złamał obie nogi. Czy to wina sąsiadki - czary?, czy po prostu pech, nieuwaga. Ale później już nie słyszałam słowo - wiedźma. Osobiście nie wierzę w żadne czary, zabobony i jest mi z tym dobrze.
To temat delikatny, ludzie którzy wiedzą coś na ten temat, nie chcą tego ujawniać. Jest kilka przypadków związanych ze współczesnymi wiedźmami na śląsku. Opowiadają o ich działalności zaufane osoby. Ogólnie mówiąc niektóre z nich, w piątki ostatniego tygodnia wybierały się na "swoje" zjazdy. W przeciwieństwie do dawnych czasów, współcześnie podróżowały tam po prostu autobusami. W XX wieku wielu ich było na śląsku, o tych którzy też "pomagali" wiedziano na dziesiątki kilometrów. Również za granicami, po stronie Słowackiej także wciąż są. Ogólnie nie wygląda to tak przerażająco jak to miało miejsce przed wiekami, bo i wiele wiedźm pomarło nie przekazując dalej swojego "daru" (przy czym ich umieranie było wielką udręką), niemniej jeszcze w XX wieku, toczyły się rozmaite "boje" pomiędzy czarownicami, a ludźmi którzy wiedzieli - niestety też za pomocą magii - jak się przed czarami bronić, i odbijać je tak że sam atakujący obrywał. Bo wiedźma lub czarownik rzucający czar, jest zarazem "od technicznej strony" sam bardzo czuły na atak, podobnie jak sobowtór który opuszczając ludzkie ciało a zraniony, może w tajemniczy sposób przenieść ranę na ciało fizyczne.
Przykładowo: wiedźma kradnąca magicznym sposobem mleko krowom sąsiadki, może fizycznie odczuć i to bardzo boleśnie to - gdy mleko takiej krowy wleje się na rozżarzone żelazo, kłuje ostrymi przedmiotami itp. To o czym się dowiadujemy o czarownicach na śląsku z relacji niemałej grupy ludzi, jest i w starych kronikach kościelnych, i za granicą - w przypadkach dotyczących doświadczeń ludzi bardzo podobnych tym na ziemiach śląskich.
Innymi słowy "zabiegi magiczne" i doświadczenia ludzi z czarownicami, niezależnie od okolic a nawet krajów, wiążą się z pewnym powtarzającym się schematów, według których owe postępują.
Współcześnie to najczęściej szkodzenie na zdrowiu w najrozmaitszy sposób. O kradzieżach mleka już się nie słyszy, prawdopodobnie dlatego że masło i mleko są stosunkowo tanio i łatwo możliwe do zdobycia. Niegdyś w rejonie domów gdzie mieszkali ludzie parające się magią, widywano rano czarcie kopyta odbite w ziemi, czasem też i same czarty. Dopóki główna wiedźma lub mag żył, rodzinie się powodziło w gospodarstwie i we wszystkim. Po ich śmierci, gospodarstwa ich upadały, zwierzęta zdychały, potomkowie zapadali na rozmaite choroby psychiczne bądź rodzili się z rozmaitymi wadami lub zniekształceniami ciał.
Wiadomo jest o przypadku gdy jedna czarownica magicznym sposobem doprowadziła do tego że pewna kobieta z jej wioski dostała takiego "porażenia" że trafiła do szpitala. Wiedźma taka plując w kierunku krowy sąsiada, powodowała rychłą śmierć zwierzęcia. Słyszano też o jednym przypadku śmiertelnym.Lekarze tego nie potrafią wykryć - wiedźma rzuci czar, człowiek zaczyna szaleć, chce popełnić samobójstwo itp. a rozmaici materialiści plotą swoje bzdury, zasłaniając sobie oczy na rzeczy które dotyczą zupełnie czego innego, i jeszcze myślą że są uczonymi.
Samo mówienie o "takich" rzeczach jest ryzykowne, bo pewnych ostrzeżeń sugerowano mi że "oni" wiedzą kiedy się o nich mówi. Czarami mogą one puścić "postrzoła". Człowiekowi gnije wtedy np. palec. Ktoś opowiadał ,że jego babcia coś takiego przeżyła, chodziła po pomoc do lekarza, maści nie pomagały. Dopiero gdy lekarz przeciął gnijący opuszek palca, zauważył że jest tam nić. Ta nić w palcu babci miała kilkanaście cm, jeśli nie więcej. Gdy lekarz ją wyrwał z jej palca, nastąpiło uzdrowienie.
W domach czarownic znajdowano różne rzeczy, dziwne niebieskie proszki, trudne do zidentyfikowania ciecze w butelkach, sznurkami powiązane pióra. Mogą też mieć magiczne zioła, które się sieje w określone noce, a w ich zasiewie przeszkadzać mają diabły.
Przykładowo: wiedźma kradnąca magicznym sposobem mleko krowom sąsiadki, może fizycznie odczuć i to bardzo boleśnie to - gdy mleko takiej krowy wleje się na rozżarzone żelazo, kłuje ostrymi przedmiotami itp. To o czym się dowiadujemy o czarownicach na śląsku z relacji niemałej grupy ludzi, jest i w starych kronikach kościelnych, i za granicą - w przypadkach dotyczących doświadczeń ludzi bardzo podobnych tym na ziemiach śląskich.
Innymi słowy "zabiegi magiczne" i doświadczenia ludzi z czarownicami, niezależnie od okolic a nawet krajów, wiążą się z pewnym powtarzającym się schematów, według których owe postępują.
Współcześnie to najczęściej szkodzenie na zdrowiu w najrozmaitszy sposób. O kradzieżach mleka już się nie słyszy, prawdopodobnie dlatego że masło i mleko są stosunkowo tanio i łatwo możliwe do zdobycia. Niegdyś w rejonie domów gdzie mieszkali ludzie parające się magią, widywano rano czarcie kopyta odbite w ziemi, czasem też i same czarty. Dopóki główna wiedźma lub mag żył, rodzinie się powodziło w gospodarstwie i we wszystkim. Po ich śmierci, gospodarstwa ich upadały, zwierzęta zdychały, potomkowie zapadali na rozmaite choroby psychiczne bądź rodzili się z rozmaitymi wadami lub zniekształceniami ciał.
Wiadomo jest o przypadku gdy jedna czarownica magicznym sposobem doprowadziła do tego że pewna kobieta z jej wioski dostała takiego "porażenia" że trafiła do szpitala. Wiedźma taka plując w kierunku krowy sąsiada, powodowała rychłą śmierć zwierzęcia. Słyszano też o jednym przypadku śmiertelnym.Lekarze tego nie potrafią wykryć - wiedźma rzuci czar, człowiek zaczyna szaleć, chce popełnić samobójstwo itp. a rozmaici materialiści plotą swoje bzdury, zasłaniając sobie oczy na rzeczy które dotyczą zupełnie czego innego, i jeszcze myślą że są uczonymi.
Samo mówienie o "takich" rzeczach jest ryzykowne, bo pewnych ostrzeżeń sugerowano mi że "oni" wiedzą kiedy się o nich mówi. Czarami mogą one puścić "postrzoła". Człowiekowi gnije wtedy np. palec. Ktoś opowiadał ,że jego babcia coś takiego przeżyła, chodziła po pomoc do lekarza, maści nie pomagały. Dopiero gdy lekarz przeciął gnijący opuszek palca, zauważył że jest tam nić. Ta nić w palcu babci miała kilkanaście cm, jeśli nie więcej. Gdy lekarz ją wyrwał z jej palca, nastąpiło uzdrowienie.
W domach czarownic znajdowano różne rzeczy, dziwne niebieskie proszki, trudne do zidentyfikowania ciecze w butelkach, sznurkami powiązane pióra. Mogą też mieć magiczne zioła, które się sieje w określone noce, a w ich zasiewie przeszkadzać mają diabły.
''Jeden z ostatnich procesów o czary w nowoczesnej, oświeceniowej już Europie odbył się prawdopodobnie właśnie na polskich ziemiach, w miejscowości Doruchów, w 1775. Zamordowano wówczas czternaście kobiet po oskarżeniu rzuconym przez tamtejszą dziedziczkę – czarownice miały sprawiać, że jej włosy zwijały się w kołtun.''
Myślę, że uczucia takie jak miłość czy przyjaźń zawierają w sobie odrobinę magii, przybywają do nas nagle i z zewnątrz. Nie pytają o pozwolenie, po prostu rozprzestrzeniają się po ciele i zwijają w kłębek w naszych umysłach i sercach. Magia istnieje tagże w atmosferze chwili, w zapachu, w smaku, w muzyce. W samotności i w tłumie ludzi. W oczach drugiej osoby i miejscach, które nas otaczają.
Halime czarowała swoje świeczki, a miała przy tym taki wyraz twarzy, że nawet Menekse czasem się jej obawiała. Jeszcze tak mrużyła brwi jakby rzucała na kogoś urok samym spojrzeniem dlatego przyległa do niej ksywka" Halinka czarodziejka". Nurbanu ona za astrologa powinna robić ale ja bym do niej nie dzwoniła bo po jej przepowiedniach pewnie harakiri bym sobie zrobiła. Magia która zadziałała w sprawe Kosem to była ta najgorsza jedno życie na chwilę uratowała by potem uderzyć i "zabrać" wszystko z nawiązką. Hurrem nazywana wiedźmą bo ruda. Fakt miała niespotykany kolor włosów i jeszcze mówiono że rzuciła urok na Sulejmana. Odwagi jej nie brakowało gdy wyszła w rozwścieczony tłum który miał w ręku kamienie i rzucał wyzwiska. Uwierzyła w przepowiednie że jeszcze owego dnia nie nadejdzie jej koniec i przeżyła ale tylko dzięki szybkiej reakcji padyszacha. Za to Murad chciał zakończyć na sobie dynastię. Cinci to był magik który niestety miał obłęd w oczach i jego czary mary opierało się na szybkim wypełnianiu sobie kieszeni. Tak istnieje wiele typów magii ta dobra zdarza się w bajkach przeważa niestety ta zła z nią lepiej nie eksperymentować bo można się zdziwić. Myślę że każde czary posiadają jakiś haczyk i najlepiej trzymać się od nich z daleka.
Z wiarą w magię jest podobnie jak z wiarą w Boga. Ufasz, że coś istnieje, ale nigdy nie masz 100% pewności. Jeśli chcesz coś widzieć? Zobaczysz to. Ja osobiście z magii lubię oglądać tylko iluzjonistów i próbować rozkminić jak oni robią te wszystkie sztuczki. Ale w tym przypadku jest oczywiste, że na prawdę nie mają magicznych mocy. ;)
Pamiętam jak w WS Hürrem poskarżyła się Suleymanowi, że ludzie nazywają ją czarownicą, a on odpowiedział, że bardzo kocha tą czarownicę i nie obchodzi go co mówią ludzie. :D Mi się jednak wydaje, że to nie był urok, tylko miłość. ;)
Pamiętam jak w WS Hürrem poskarżyła się Suleymanowi, że ludzie nazywają ją czarownicą, a on odpowiedział, że bardzo kocha tą czarownicę i nie obchodzi go co mówią ludzie. :D Mi się jednak wydaje, że to nie był urok, tylko miłość. ;)
Ja nie wierzę w stu procentach w magię, ale przecież samo to, że Ziemia istnieje i krąży w kosmosie jest swego rodzaju magią. Magię dostrzec można w każdej rzeczy, każdej osobie, czy zdarzeniu. Wszystko zależy od naszego punktu widzenia. A skoro motyw magii, czarownic, dżinów itp. tak często pojawia się w dziełach kultury może być w tym ziarenko prawdy, niewielki dowód na to, że gdzieś tam, daleko lub blisko, istnieją istoty posiadające umiejętności, o których możemy przeczytać bądź obejrzeć film. Jednak skądś twórcy musieli wziąć te pomysły. Nie sądzicie? Może J. K. Rowling sama jest czarownicą? Czy ma jedynie bujną wyobraźnię? Tego nie wie nikt, ponieważ nie ma nikogo, kto wiedziałby wszystko o wszystkim.
Niby we wróżki też nie wierzę, ale opowiem wam coś. Moja koleżanka od dłuższego czasu miała problemy zdrowotne. W sklepie zatrzymał ją mężczyzna, od razu powiedział, że jest chora na tarczyce (wiedziała o tym tylko rodzina) i że będzie miała cukrzycę, przez którą dojdą jej kolejne problemy. Sprawdziło się, kilka dni później przyszły jej wyniki, diagnoza - cukrzyca. Skąd to wiedział? Nikt go wcześniej, ani później nie widział. Ale przepowiedział prawdę. Co wy na to?
W samą magię nie wierze, tak samo jak w wiedźmy, dżiny i inne takie, ale czasami zdarzają się rzeczy wręcz magiczne, różne cuda. I często jest to właśnie wynikiem wiary w to, że te rzeczy mogą się faktycznie zdarzyć, są wynikiem podświadomego dążenia do nich. To samo się ma z pechem i szczęściem. Nie wierze w coś takiego jak pech, czy przypadkowe szczęście. Jeżeli wierzysz że masz pecha, to czujesz się gorzej, pogarsza ci się nastrój i zaniża samoocena, co właśnie często prowadzi do tego "pecha". To samo ze szczęściem, tylko jakby w drugą stronę.
Przyznam szczerze, że nie lubię gdy w serialach gdzie nie ma magii, smoków itp. pojawia się coś takiego. Jeżeli akcja serialu rozgrywa się w świecie ''normalnym'' właśnie jak Wspaniałe Stulecie, Słodkie kłamstewka, Lost gdzie akcja raczej wskazuje na normalny świat i nagle okazuje się, że magia jest prawdziwia i powszechnie stosowana. To psuje klimat.
W dzisiejszych czasach z reguły temat „wiedźm” jest wyśmiewany, nikt nie traktuje go poważnie. Jednak nie zawsze tak było, historycy byliby w stanie przywołać setki tysięcy przypadków palenia na stosach kobiet, które rzucały klątwy. Niby dlaczego i skąd wzięły się nakazy palenia czarownic na stosach? Czy były to może chore psychicznie kobiety myślące, że mogą rzucać klątwy a w ostateczności był to tylko wytwór ich wyobraźni? Gdyby tak było budziłyby raczej śmiech a nie lęk, bo wbrew temu co dziś większość z nas myśli ludzie średniowiecza byli niesamowicie mądrzy.
rodzina nie mogła mieć dzieci, co dziecko się urodziło, to umierało. Gdy umarło ich kilka, jej rodzice pojechali do jakiegoś klasztoru w Krakowie, gdzie dano im obraz małego Jezusa, mówiąc że teraz im się będą rodzić dzieci, ale pierwsze będzie poświęcone Bogu.
Urodziła się dziewczynka, a później kolejne dzieci - już bez problemów. Dziewczynka była pobożna i dobra, i gdy dorosła chciała iść do klasztoru. Rodzice ją uprosili by się nimi opiekowała na starość, więc została przy nich. Jej życiu towarzyszyło mnóstwo "dziwów" o których słyszano w całej okolicy. Przychodziły do niej dusze czyśćcowe po modlitwy, albo osoby które właśnie zmarły - jak jej koleżanka, stając w drzwiach jej pokoju i informując ją o swej śmierci. Świadkiem przybywania dusz domagających się modlitw, był mój wujek, który słyszał jak te dusze wywołują rozmaite efekty dźwiękowe. Ciotka ta potrafiła przepędzać burze, wychodząc z krzyżem naprzeciw nim, odczyniała uroki rzucone przez wiedźmy na ludzi. Przepowiedziała nawet dokładnie kiedy umrze i znała przyszłość - choć ta może być zmieniana. Mojemu wujkowi gdy był dzieckiem, przepowiedziała że będzie pilotem i został. Gdy byłem mały mówiła że będę księdzem, i dała i właśnie ów obraz dzięki któremu się urodziła. Ale nie planuje być księdzem - choć w pewnym stopniu trafiła, bo zajmują mnie rzeczy z którymi i księża są związani, a były też okresy w moim życiu, gdy się zastanawiałem nad tym, ale zrezygnowałem bo to za poważna i za odpowiedzialna dla mnie "pozycja". Dodam jeszcze to że pozostała ona panną, nigdy nie wyszła za mąż i wiele wskazuje że i dziewicą była przez całe życie. Oczywiście czasem od strony technicznej stosowała metody jakimi ludzie bronili się przed czarami: np. gdy za dziecka atakowała mnie nocnica, kazała miotłę do góry włosiem, ustawić obok dziurki u drzwi, i położyć na nią posikaną pieluszkę, przebitą igłą.
Urodziła się dziewczynka, a później kolejne dzieci - już bez problemów. Dziewczynka była pobożna i dobra, i gdy dorosła chciała iść do klasztoru. Rodzice ją uprosili by się nimi opiekowała na starość, więc została przy nich. Jej życiu towarzyszyło mnóstwo "dziwów" o których słyszano w całej okolicy. Przychodziły do niej dusze czyśćcowe po modlitwy, albo osoby które właśnie zmarły - jak jej koleżanka, stając w drzwiach jej pokoju i informując ją o swej śmierci. Świadkiem przybywania dusz domagających się modlitw, był mój wujek, który słyszał jak te dusze wywołują rozmaite efekty dźwiękowe. Ciotka ta potrafiła przepędzać burze, wychodząc z krzyżem naprzeciw nim, odczyniała uroki rzucone przez wiedźmy na ludzi. Przepowiedziała nawet dokładnie kiedy umrze i znała przyszłość - choć ta może być zmieniana. Mojemu wujkowi gdy był dzieckiem, przepowiedziała że będzie pilotem i został. Gdy byłem mały mówiła że będę księdzem, i dała i właśnie ów obraz dzięki któremu się urodziła. Ale nie planuje być księdzem - choć w pewnym stopniu trafiła, bo zajmują mnie rzeczy z którymi i księża są związani, a były też okresy w moim życiu, gdy się zastanawiałem nad tym, ale zrezygnowałem bo to za poważna i za odpowiedzialna dla mnie "pozycja". Dodam jeszcze to że pozostała ona panną, nigdy nie wyszła za mąż i wiele wskazuje że i dziewicą była przez całe życie. Oczywiście czasem od strony technicznej stosowała metody jakimi ludzie bronili się przed czarami: np. gdy za dziecka atakowała mnie nocnica, kazała miotłę do góry włosiem, ustawić obok dziurki u drzwi, i położyć na nią posikaną pieluszkę, przebitą igłą.
ja byłam kilka razy w życiu u wróżki , jej słowa brała z przymrużeniem oka, choć kilka zdarzeń się sprawdziło, jednak wolę żyć w nieświadomości niż korzystać z tego typu pomocy. może dlatego , że ostatnia '' wróżka '' była podobna wyglądem i stylem w pomieszczeniu ogólnie całokształtem do czarownicy hahahahah
Zawsze powtarzam, że wszystkie kobiety w jakiś sposób są wiedźmami. Po prostu mamy wrodzony instynkt przewidywania i na pewno każdej z nas zdarzał się powiedzieć na głos coś, co za chwilę lub dwie się stało.
Kiedy byłam małą dziewczynką wakacje spędzałam u babci w górach. Moja babcia dobra, ale bardzo zabobonna kobieta, na każdą okazję miała w pogotowiu powiedzonka dotyczące diabła. A to nie przeglądaj się w lusterku bo diabła zobaczysz, a to nie chuśtaj nóg na krześle, bo diabła chuśtasz itd itd. Zdarzyło się któregoś upalnego i b. suchego lata, że zabrała mnie na pole przenicy i powiedziała , że będziemy czarować deszcz. Byłam wtedy mała więc nie pamiętam co tam mruczała pod nosem kiedy wyciągała ręce ku niebu i mnie też kazała. Długie lata potem zastanawiałam się jak ona to zrobiła, żę kilka godzin po czarach deszcz przyszedł i padał przez kilkanaście godzin.
Dopiero po latach gdy już zdobyłam wiedzę i wyrobiłam poglądy na rózne tematy zrozumiałam, że z czarami czy bez ten deszcz i tak by nadszedł. Moja babcia żyjąc przez kilkadziesiąt lat w jednym miejscu doskonale wiedziała w która stronę powinien wiać wiatr i płynąć chmury i jak te chmury powinny wyglądać. Dodatkowo choroba reumatyczna czyli tak zwane "łupanie w kościach", były nieomylnym znakiem zmieniającej się pogody. Lecz kiedy byłam mała te "czary" zrobiły na mnie ogromne wrażenie
Kiedy byłam małą dziewczynką wakacje spędzałam u babci w górach. Moja babcia dobra, ale bardzo zabobonna kobieta, na każdą okazję miała w pogotowiu powiedzonka dotyczące diabła. A to nie przeglądaj się w lusterku bo diabła zobaczysz, a to nie chuśtaj nóg na krześle, bo diabła chuśtasz itd itd. Zdarzyło się któregoś upalnego i b. suchego lata, że zabrała mnie na pole przenicy i powiedziała , że będziemy czarować deszcz. Byłam wtedy mała więc nie pamiętam co tam mruczała pod nosem kiedy wyciągała ręce ku niebu i mnie też kazała. Długie lata potem zastanawiałam się jak ona to zrobiła, żę kilka godzin po czarach deszcz przyszedł i padał przez kilkanaście godzin.
Dopiero po latach gdy już zdobyłam wiedzę i wyrobiłam poglądy na rózne tematy zrozumiałam, że z czarami czy bez ten deszcz i tak by nadszedł. Moja babcia żyjąc przez kilkadziesiąt lat w jednym miejscu doskonale wiedziała w która stronę powinien wiać wiatr i płynąć chmury i jak te chmury powinny wyglądać. Dodatkowo choroba reumatyczna czyli tak zwane "łupanie w kościach", były nieomylnym znakiem zmieniającej się pogody. Lecz kiedy byłam mała te "czary" zrobiły na mnie ogromne wrażenie