ZALOGUJ SIĘ I DOŁĄCZ DO TEGO FANDOMU!
Woleliście postacie z pierwszego i drugiego sezonu czy może akurat z dwóch ostatnich? Zapraszam Was na krótka analizę, po której będziecie mogli zdecydować! Przeczytacie tutaj o Clarke Griffin oraz Bellamy Blake!
Na początek... Clarke Griffin!
Kiedyś - Zaczniemy może od tego, że w przeszłości Clarke nigdy by nie zabiła człowieka. Wierzyła, że każdy ma prawo do życia i nie możemy stać się potworami zabijającymi się nawzajem dla własnych potrzeb. Często chciała rozwiązywać problemy pokojowo oraz chodziła na kompromisy. Mimo bycia współprzywódcą w obozie setki to jednak jej główną rolą było bycie medykiem. Lekarz z niej był marny, ale mówi się lepszy rydz niż nic, dlatego czasami udawało jej się kogoś uratować, chociażby swoich przyjaciół. Jednak również zdarzało się jej widzieć śmierć pacjentów na stole, co zawsze kończyło się dla niej to szokiem. Nie mogła zrozumieć tego, że "był człowiek i nie ma człowieka".
Teraz - NO JEST NIGHTBLOODĄ. Sztuczną to fakt, ale nią jest. Zabijanie ludzi nie sprawia jej już problemów, tym bardziej jak wpadnie w szał zemsty. Twierdzi, że może ukrócić kogoś o głowę, jeżeli to w obronie siebie albo jej bliskich. Często sobie zadaje pytanie: Czy lepiej jest uratować jedną osobę kosztem stu, czy stu kosztem jednej osoby? Nie zawsze umie na nie dobrze odpowiedzieć. Dlaczego? Spójrzmy na ostatnie sceny w czwartym sezonie. Clarke wprowadziła swoich ludzi do bunkru bez pytania innych albo chociażby chciała zastrzelić Bellamyiego, gdy chciał otworzyć drzwi. Zdecydowanie stała się bardziej przywódczynią, "studiowanie medycyny" zostawiła matce, która jest bardziej doświadczona. Może to i lepiej, dzięki temu nie musiała oglądać śmierci swoich pacjentów. Chociaż... czy śmierć robi jakieś wrażenie na Clarke? Myślę, że nie, ponieważ była nawet w stanie poświęcić Abby, aby tylko ALIE nie wygrała.
Podsumowanie - Moim zdaniem Clarke ma krew przywódcy, jest doskonałą maszyną do zabijania, która umie robić dobrą minę do złej gry. To było oczywiste, że z takiej dziewczyny wyrośnie coś tak potężnego. Jednak sądzę, że pomysły Clarke nie zawsze są dobrze przemyślane przez co widać właśnie w skutkach, chociażby przy Mount Weather. Mam do niej naprawdę mieszane uczucia. Czasami mnie irytuje, ale czasami podejmuje naprawdę ciężkie decyzje, gdzie nie wiadomo, gdzie jest mniejsze zło.
Bellamy Blake
Kiedyś - Pierwsze co rzuca się w oczy to jego fryzura. Fakt, nie miał jej długo, ale jak słyszymy o Bellamyim z pierwszego sezonu to od razu mamy takiego przed oczami. Rolą Blake w pierwszych sezonach było dowodzenia, w szczególności na początku. Ale czy dobrze mu to szło? Moim zdaniem nie. Kierował się tym, aby wszyscy zdjęli bransoletki, żeby nie dotknęła go ręka sprawiedliwości. Słuchał się bardzo często tłumu, bo bał się buntów oraz zamieszek, tym bardziej, że było wielu, którzy mu się sprzeciwiali. Czy był w stanie zabić człowieka? Owszem, mimo zawahań zrobiłby to. Dążył do celu po trupach, mam oczywiście na myśli scenę z powieszeniem Johna. Dbał bardzo o swoją siostrę, wręcz obchodził się z nią jak z jajkiem. Nie pozwalał, aby chłopacy się do niej zbliżali, był w stanie nawet ich ukarać. Jak już o karach mowa... czy ten Bellamy był łaskawy? Sądzę, że nie. Zaślepiony tym, aby ratować własny tyłek chciał wyeliminować każdego wroga.
Teraz - No inna fryzura, tak, tak! Zdecydowanie mu w tej lepiej, też kocham jego loczki ♥. Zacznijmy od tego, że został nieco zdegradowany przez Clarke. Już nie miał takiej władzy jak kiedyś, tym bardziej, że popełnił wiele błędów, które spowodowały, że niewielka ilość ludzi w niego powątpiewała. Jedną z najbardziej wielkich zbrodni jaką zrobił to wybicia armii Ziemian z Pikeiem. Było to strasznie głupie... sądził, że robi dobrze. Myślał, że tym uratuje mnóstwo ludzi w tym swoją siostrę. Niestety było zupełnie inaczej. Octavia znienawidziła go przez to, osądzała go o śmierć Lincolna, nazywała go potworem oraz chciała, aby zginął. Nie uważała go już za brata, mimo że próbował się zrehabilitować. Zdecydowanie Bellamy w dwóch ostatnich sezonach już nie dbał, aż tak o Octavię. Nie mam na myśli, że o niej zapomniał, mówię o tym, że dał jej wolną rękę. Pozwalał jej na więcej rzeczy niż kiedyś, ale raczej... nie miał już innego wyboru. Sądzę, że Blake zrozumiał, iż nie warto iść do celu po trupach i warto uratować każdego. Byłby w stanie poświęcić siebie tylko po to, aby kogoś ocalić. Spójrzmy chociaż na dramatyczną scenę, gdzie Bellamy za wszelką cenę chciał uratować ludzi przed zakażonym deszczem, ale ku jego nieszczęściu wjechał samochodem w błoto. Gdyby nie Kane, sądzę, że byłby wstanie wybiec z tego auta uratować ich.
Podsumowanie - Nie lubiłam za bardzo Bellamyiego na początku sezonu. Robił z siebie typowego kolesia, który wie najlepiej i jeżeli za nim nie pójdziesz to zginiesz. Cieszę się bardzo, że nasz bohater zmienił się na lepsze. Nawet sama Clarke stwierdziła, że ma on wielkie serce i podziwia go. Ja z czystą przyjemnością sama go podziwiam!