Tak, dobrze widzicie, wracamy do analiz! Trochę musiałam popisać innych postów, żeby ciągle nie robić tego samego. W każdym razie, dziś pogadamy sobie o głównej bohaterce serialu, której wiele z was nie rozumie, nie lubi. Postaram się choć trochę przybliżyć wam czemu taka jest.
"How do you destroy a monster without becoming one?"
W tym sezonie mamy okazję zapoznać się z panną Griffin. Z samego początku jest ona bardzo zaangażowana w sprawy jedzenia, wody, tego jak cała Setka przeżyje.Obiera sobie za cel ochronę wszystkich, choć... wiadomo, że jej się to nie uda.Clarke była bardzo blisko osiemnastych urodzin i prawdopodobnie była jedną z najstarszych osób z Setki. O Jaspera walczyła do samego końca, nie chciała, żeby umarł przez tę strzałę. Martwiła się o wszystkich, ale w sumie...czy to dobrze? Z jednej strony tak, bo nasza bohaterka jako jedna z nielicznych uważała na lekcjach i stara się utrzymać cały obóz w ryzach. Niestety, albo stety w jej drogę wchodzi dozorca Bellamy Blake, który za wszelką cenę chce,żeby Arka nigdy nie przyleciała na Ziemię. Parze kilka odcinków zajmuje ostateczne dogadanie się. Nie da się też zapomnieć o dziwnym trójkącie miłosnym, w którym nasza bohaterka się znajdowała. Była zakochana w czarującym Finnie, który jak się później okazało... grał na dwa fronty i tak oto po raz pierwszy Clarke doznała zawodu miłosnego. Podczas tego sezonu zdążyła również znienawidzić swoją matkę i wybaczyć przyjacielowi, który odcinek później umarł. Cóż, już podczas pierwszego sezonu Griffin miała okazję zmierzyć się z wieloma przeciwnościami w swoim życiu, musiała nawet zabić, spalić, wielu Ziemian, z czym czuła się okropnie, gdyż na wolności byli jeszcze jej przyjaciele, którzy również mogli ucierpieć
"You may not be interested in war, but war is interested in you"
No i tak oto przechodzimy do sezonu drugiego, Jak dla mnie jest to najtrudniejszy okres dla naszej już teraz (a przynajmniej tak wyczytałam) osiemnastoletniej dziewczyny. Zostaje porwana do Mount Weather i oddana na kwarantannę, co nie podoba jej się tak bardzo, że postanawia rozbić drzwi i prawie zabić jedną z dziewczyn tam pracujących. Kiedy osoby, które już tam są żyją spokojnie, ona cały czas czuwa, nie daje się omamić, chce uratować Bellamyego, Murphyego, Finna oraz Rave, choć nie ma przekonania, że jeszcze żyją. Takim sposobem artystyczna dusza dociera do wielkiej tajemnicy, która wywraca wszystko do góry nogami. Clarke ma teraz za zadanie uratować nie tylko swoich ludzi, ale także Ziemian. Spotyka się dzięki temu ze swoją matką i jej wybacza. Niestety, sprawy się komplikują. Jej miłość, Finn, cały czas myśli, że została ona porwana, właśnie przez Ziemian, przez co wybija prawie całą wioskę. Lexa, komandor postanawia, że zostanie on zabity, wydaje na nim wyrok śmierci. Clarke, aby nie musiał przyjmować on osiemnastu ciosów, sama go zabija. Czuje się z tym okropnie, ale nie wiedziała co innego mogłaby zrobić, nie chciała, żeby cierpiał długą śmiercią. Jeszcze tego mało, zostaje zmuszona do zabicia całego Mount Weather. Pod koniec drugiego sezonu da się zauważyć, że nie może na siebie spojrzeć, ma wrażenie, że zamieniła się w potwora, którego nie kontroluje. Dlatego właśnie ucieka od wszystkich, zaczyna żyć w odosobnieniu, próbuje dojść do tego kim tak naprawdę jest.
"You save everyone, but who saves you?"
Trafiamy do zdaniem wielu fanów najgorszego sezonu serialu, nie tylko dla Clarke, ale ogółem. Co do naszej głównej bohaterki, jest teraz znana jako "Wanheda", co można swobodnie tłumaczyć jako "Ta przynosząca śmierć". Wiele z was pewnie powie, że jedyne co zrobiła to pociągnęła za dźwignię razem z Bellamym, jednak z perspektywy Ziemian wyglądało to trochę inaczej. Dla nich Ludzie Gór byli potworami, którzy przynieśli toksyczną mgłę i umieli zabijać w sposoby im kompletnie nieznane. Potem dowiedzieli się, iż liderka Skaikru, Clarke Griffin, bez ich pomocy zabiła ich wszystkich co do jednego. Nie mieli pojęcia o będących w środku Montym czy Bellamym, którzy odwalili całą czarną robotę. W każdym razie, nasza bohaterka zostaje porwana przez Roana, księcia Ludzi Lodu. Kiedy jej przyjaciel Bellamy ją odszukuje, ta zgadza się nawet nie walczyć, byle by Roan pozwolił Bellamyemu żyć. Tutaj już dobitnie zauważamy syndrom mesjasza (który pojawiał się już w poprzednich sezonach). Co to takiego? Syndrom, a właściwie Kompleks mesjasza oznacza:
"Kompleks Mesjasza Jest stanem psychicznym, podczas którego jednostka uważa, iż została wybrana lub jej przeznaczeniem jest ocalenie pewnej grupy osób lub nawet całej ludzkości"
No i czy ktoś mi powie, że ten opis nie pasuje do Clarke? W każdym razie, dziewczyna w tym sezonie większość czasu spędza w Polis, stolicy Ziemian. Zakochuje się tam w Komandor Lexie... pomimo tego, że są one z dwóch innych światów udaje im się być razem, na nieszczęście Clarke po raz kolejny jej serce zostaje złamane, gdy jej kochanka umiera, a ona wypowiada dobrze znaną fanom przysięgę. Dowiaduje się również o chipach, które usuwają z umysłu ból... nie bierze takowego, a kiedy nie ma już nadziei, decyduje się wejść do tego dziwnego świata i ocalić ludzkość pod ryzykiem swojej śmierci. Pomimo wszystko, nie na długo...
"She needed a hero, so she became one"
Ostatni sezon, a przynajmniej jak na razie... Clarke dowiaduje się, iż za sześć miesięcy wszyscy zginą. Zabiła tych wszystkich ludzi na marne, przeżyła tyle smutku, strachu, tylko po to, aby teraz umrzeć. Postanowiła sobie jednak, że nie umrze, że będzie mieć nadzieję, w czym pomagali jej przyjaciele. Najtrudniejszą rzeczą dla niej było jednak zrobienie listy, gdyż to ona musiała zdecydować kto przeżyje. Wypisanie stu osób... podążać za sercem czy umysłem? Nie chciała tam wpisać siebie, uznała, że to samolubne, że na to nie zasługuje. Wszystkim oburzyła Montyego i Jaspera, którzy na listę wpisani nie zostali. Jaspera nie obchodziło, czy został on wpisany, zależało mu tylko na Montym. Po raz kolejny ludzie stracili zaufanie do Clarke. Sama zrozumiała też postępowanie Theleoniusa Jahy, czemu robił tak a nie inaczej. W końcu nikt nie powiedział, że bycie liderem to sielanka. Wręcz przeciwnie, to krwawa walka wbrew samemu sobie. W każdym razie, lista i tak się do niczego nie przydała, znów wszystko poszło na marne, Arka spłonęła. Pomysły dziewczynie się kończyły, tak samo jak i nadzieja... kiedy wreszcie mogła się umyć, odpocząć na wygodnym łóżku, naładowała baterie. Potem została zmuszona do kolejnego poświęcenia, wstrzyknęła sobie Czarną Krew, aby Emori nie musiała umierać, jeśli to jednak by nie zadziałało. Potem uruchomiła rakietę, aby jej przyjaciele mogli spokojnie żyć. Potem, przez sześć lat i siedem tygodni codziennie nagrywała im wiadomości, a w szczególności Bellamyemu. Znalazła również małą dziewczynkę, której opowiedziała całą historię... Maddie uważa teraz Setkę za bohaterów, którymi z pewnością są, a Clarke? Zyskała sześcioletni odpoczynek, aby teraz znowu zmierzyć się z przeciwnościami, statkiem, który właśnie przyleciał na Ziemię.
Jakość: | 20 | Popularność: | 853 |
Wsparcie: | 0 | Ocena i wartość ocen: | 7 |
Wyróżnienia/kary: | 0 | Komentarze i reakcje: | 45 |
W trwającej akcji redaktor dla tego fandomu uzyskał skuteczność % ( polecanych dyskusji z napisanych w tym fandomie) |
-Można by sparafrazować w odniesieniu do Clarke te słowa. Clarke jest postacią bardzo taką, która wzbudza dyskusje? Mam wrażnie, że na jej temat są prawie tak samo duże burze jak przy wojnie Clexy i Bellarke. Ale szczerze niesie i jakieś pocieszenie to, że są ludzie, którzy też za nią nie prapadają, choć mój stosunek do niej uległ poprawieniu, naprawdę, to i tak Clarke nie należy do bohaterów, których uwielbiam. Mnie ona denerwuje, jest niezdecydowana, nie wie czego chce, taka rozmemłana. Rozuemiem ludzi, którzy ją lubią, ale jak dla mnie pozostaje postacią bardzo irytującą, ona tak szybko zmienia zdanie i robi z siebie taką męczennice-to mnie chyba najbardziej denerwuje. Ja rozumiem, że pociągnięcie za tą dźwignię wiele ją kosztowało, ale bez przesady, skoro decyduje się na dowództwo-a wybrała to, wcale nie jest tak jak powiedziałą lexie, że o to nie prosiła, przejęła te cholerną pałeczkę zaraz po przyleceniu na Ziemię-to powinna potrafić ponieść tego konsekwencję, jak ona nie potrafiła im w oczy spojrzeć, no proszę i jeszcze te przeświadcznie, że tylko ona może ich uratować. Tak, Clarke cierpi na syndrom mesjasza, zdecydowanie. Ona też tak cierpi, ale nadal uważa, że tylko iona jest w stenie ich ocalić. Wszytsko było okej, chciała uratować wszytskie klanmy i zostać Hedą, alejak Octavia miała walczyć to już w nią nie wierzyła i wtedy to już nie chciałą ratować wszytskich. No, ale tak jak mówię, można ją lubić. Mój stosunek pomału się zmienia, mam nadzieję, że Clarke nie zepsuje tego w piątym sezonie.
Jeju, ja tak lubię Twoje posty! A takie to w szczególności. Ten wyszedł Ci fenomenalny i naprawdę zazdroszczę odwagi, ja mimo że uważam, że dobrze obserwuje, to nie zdecydowałabym się na analizę Clarke. A Tobie wyszło to super!