ZALOGUJ SIĘ I DOŁĄCZ DO TEGO FANDOMU!
Uratowanie kapsuły przed atakiem Ziemian wcale nie zwiastuje pokoju, a tym bardziej braku problemów. Wydarzenia zaraz po wylądowaniu Setki zahartowały liderów, jednak by Skaikru było chciane na Ziemi przywódcy będą zmuszeni stawić czoło jeszcze wielu wyzwaniom…
Konsekwencje…Kojarzycie „Efekt motyla”? Generalnie chodzi o to, że każde nasze działanie wpływa na rzeczywistość Wiecie trzepot skrzydeł motyla w Ohio może po trzech dniach spowodować w Teksasie burzę piaskową i inne tego typu głupoty. Jednak coś w tym jest… Może fakt, że pierwszego czerwca ubiorę czerwoną koszulkę zamiast czarnej nie doprowadzi do trzęsienia ziemi w Japonii, ale możliwe, że sprawi, iż poznam innego maniaka kolorowych ubrań… Jest to dosyć wyolbrzymione działanie konsekwencji, jednak jakaś w tym prawda tkwi… Każda decyzja doprowadza do tuzina kolejnych wyborów, te prowadzą do następnych i tak dalej i tak dalej…
Od najmłodszych lat uczeni jesteśmy, że każde nasze działania będą ciągnęły za sobą następstwa. Przywódcy powinni być świadomi konsekwencji swoich poczynań. To oni są u władzy, to oni decydują o tym co robią ich ludzie i jakie następstwa będą maiły te wybory. Rozpętana wojna z Ziemianami nie może przejść bez echa… Na szczęście lub nieszczęście do gry wchodzi kolejny problem, który odwraca uwagę od całej afery - Mount Weather.
„You may be the Chancellor, but Im in charge”Clarke… ma silną osobowość i na tym etapie powoli zaczynała radzić sobie z ciężarem władzy. W okresie walki z Mount Weather nie przypominała już tej samej „Księżniczki” z czasów wylądowania Kapsuły na Ziemi. Ta Clarke zabija, Ta Clarke dowodzi, Ta Clarke robi wszystko dla jej ludzi… Może nie zawsze dawać to wymierne efekty, jednak nareszcie do władzy dochodzi osoba z głową na karku. Liderem nie jest już człowiek zaślepiony strachem przed odpowiedzialnością czy miłością do swojej siostry, a osoba trzeźwa odpowiedzialna za swoje czyny… Chociaż bez przesady, nie róbmy z Clarke ideału ;).
Gdy czterdzieści osiem osób z Setki zostało zamknięte w Górze, osobą, która ewidentnie czyniła honory przywódcze była młoda Griffin. To z nią rozmawiał i negocjował Dante. Clarke była jedyną osobą, która miała jakiekolwiek podejrzenia i nie dała się zwieść ciastom, ubraniom a nawet farbom i kredkom!!! Clarke ani na chwilę nie przestawała mieć wątpliwości, jednak nie uzyskała poparcia z strony reszty i jej „błagania o pomoc” były daremne. Chciała dobrze dla grupy, jednak odezwał się problem dręczący ją od początku… Ludzie nie chcieli jej słuchać.
Po ucieczce z Anyą Clarke pokazała jak bardzo zależy jej na tym by zawrzeć przymierze z Ziemianami. Gdy dotarły do Camp Jaha, młoda Griffin oddała przywódczyni Trikru wolność i poprosiła o wstawienie się u jej Komandor. Był to czysty akt desperacji, ale w tamtym momencie Skaikru było bardzo zdesperowane i potrzebowało tego sojuszu. Wszystko poszłoby dobrze, jednak niestety Ziemianka została postrzelona, a wszelkie rozmowy pokojowe nie miały już prawa bytu.
Przy pierwszym spotkaniu Hedy z Clarke pokazała jak dużym darem przekonywania i perswazji obdarzona jest niedoszła Wanheda. Rozmowa z przywódczynią Ziemian była dużym wyzwaniem, a kontry z strony Indry mogły ją bardzo łatwo zbić z pantałyku. Przywódczyni Ludzi Nieba uzyskała częściową przychylność Lexy, a to już było samo w sobie dużym sukcesem. Clarke musia łaudowodnić, że jej grupa może się przydać Ziemianom w pokonaniu Mount Weather. Walka z dwoma silnymi przeciwnikami była wykluczona, dlatego to przymierze było jedyną alternatywą dla Skaikru.
Podczas przyjmowania sojuszu doszło do próby zabicia Lexy, a cała wina została zrzucona na Ludzi Nieba. Był to oczywisty zabieg storpedowania układu. Clarke nie wahała się ani chwili by ratować przymierze. Zaryzykowała swoje życie, pijąc z butelki, po to by ukazać, iż wina nie leży po ich stronie. To działanie pokazuje po raz kolejny jak kolosalne poświęcenie wkłada Clarke by utrzymać swoją grupy przy życiu. Clarke jest przywódcą, który potrafi się poświęcić dla innych. Oddałaby własne życie by uratować SWOICH LUDZI i przyjaciół.
Młoda Griffin nie potrafiła zrozumieć logiki Lexy. Dla niej wypranie się z emocji było czymś niemożliwym, potwornym… Zwłaszcza, że nadal przeżywała stratę Finna. Jej rany nie zdążyły się zasklepić, dlatego wydawało jej się, że smutek nigdy nie przejdzie. Clarke mogła nauczyć się bardzo dużo od Lexy i to zrobiła, lecz jedynie po części. Wgłębiając się bardziej w relację (zwłaszcza tą miłosną) pomiędzy młodymi przywódczyniami nie trudno zauważyć, że z początku Clarke utrzymywała ten związek głównie z powodu politycznego. Bliska relacja z Hedą dawała (względne)bezpieczeństwo jej ludziom. Na dobrą sprawę ich sympatia stała się prawdziwą dużo później…
Syndrom dźwigniJedna jakże ważna decyzja sprawiła iż Clarke już nigdy nie spojrzy tak samo na ten „element wkształcie pręta o stałej osi obrotu, umożliwiający wykonywanie określonej pracyprzy użyciu mniejszej siły”. Nigdy nie zaśnie już spokojnie, a w snach przewijać będzie się ten jeden ruch, te parę sekund…
Dla przywódczyni Skaikru decyzja o zabiciu ponad trzystu ludzi zamieszkujących Górę była jedną z najtrudniejszych wyborów moralnych w jej życiu. Wymordowanie tylu osób jednym pociągnięciem ręki może wydawać się bardzo trudną decyzją, jednak, może to nie aż TAK trudna decyzja? W tym momencie Clarke miała przed sobą albo swoich ludzi, albo ludzi wroga. Wybór już nie wydaje się aż tak ciężki… Młoda Griffin zawsze wybierała swoich ludzi, więc w tym momencie nie mogła zdecydować inaczej. Ci ludzie byli niewinni, były tam dzieci i nie odpowiadali za decyzje ich liderów, a jednak to oni zginęli… Bo to przywódcy walczą, a poddani giną…
Na nieszczęście Clarke z tym „przyjemnym” urządzeniem jeszcze się spotka…
Camp Jaha i inne sentymenty…Nadanie tej nazwy obozowi było ukazaniem szacunku dla ich byłego kanclerza Thelonious’a Jahy. Ukazało to jakie wrażenie zrobiło na ludziach z Arki poświęcenie się ich dowódcy. Camp Jaha (później Arkadia) było ostatnią pamiątką po 97 latach życia w kosmosie. Gdyby Jaha już nigdy nie powrócił na Ziemię i zginął (tak jak zgodnie z logiką wszyscy zakładali) o jego wyczynie uczono by dzieci przez następne dekady… Na szczęście dla podręczników historii przeżył….
Możliwe, że fani serialu nie zaskarbili sobie sympatii do tej osoby, lecz ewidentnie zrobili to mieszkańcy Camp Jaha. Nazwa osady wydajesię głupotą, jednak tu tak naprawdę rozchodzi się o sentyment. Ludzie chcą pamiętać…
Kane…, gdy stacja wylądowała (w kawałkach) logicznym było, że kanclerzem stanie się właśnie on. Sytuacja Arki na Ziemi niebyła tak kolorowa jak wszyscy sobie wyobrażali . Mogłoby się wydawać, że wszystkie problemy są zażegnane - Powietrze (którego tak im brakowało w kosmosie) – JEST! Brak problemu z nadmiarem ludzi – JEST! Spokój i porządek – No właśnie… BRAK. Ludzie mieszkający przez całe życie na ograniczonej w praktycznie każdej płaszczyźnie stacji nie mają pojęcia jak funkcjonować na jakże odmiennej Ziemi. Na Arce, każde przewinienie było wpisane w odpowiedni algorytm, ale… już nie jesteśmy na Arce, nie musimy ograniczać populacji. Tylko co jeśli nigdy nie próbowaliśmy działać i myśleć w inny sposób? To jest problem… W Camp Jaha działo się źle, nikt nie sprawował faktycznej władzy. Kane’owi mogło się wydawać, że to onrządzi, – strażnicy się go słuchali– jednak było to dosyć iluzoryczne. Nie był w stanie zapanować nad ludźmi chociażby takimi jak Abby. Marcus nie był głupi ani ślepy i sam widział problem. Będąc na Arce nie do końca rozumiał dylematów Jahy. To nie on był zmuszony do podejmowania kluczowych decyzji, a jedynie stał obok… Dopiero kiedy to on bezpośrednio wziął odpowiedzialność za tych ludzi zrozumiał na czym polega przywództwo.
Po wykonaniu kary na Abby w Kanie coś pękło. Podjął decyzję o tym, że nie może już dłużej być przywódcą. Do zrzeknięcia się stołka Kanclerza nie przekonała potrzeba zachowania spokoju podczas jego nieobecności…To wyrzuty sumienia po skrzywdzeniu doktor Griffin popchnęły go do oddania władzy.
Abby… została przywódcą z wyboru. Patrząc na wydarzenia poprzedzające decyzję Marcusa powód dla którego zgodziła się nosić broszkę Kanclerza był prosty. Abby nie zgadzała się z poczynaniami Kane’a i chciała zmienić podjęte przez niego decyzje. Władza, którą sprawowała była poprawna, a decyzje rozsądne, do czasu…
Wiecie czemu lekarze nie powinni operować i leczyć swoich bliskich? Bo są nieobiektywni, bo mają dylematy, bo się boją… Z dokładnie tych samych powodów przywódcy nie powinni mieć w swoim otoczeniu krewnych, bo wtedy nie są w stanie podejmować racjonalnych i dobrych dla ludzi decyzji…
Abigail miała tylko Clarke… Dlatego jak tylko mogła podejmowała decyzję by ją chronić, jednak jako Kanclerz Griffin nie mogła sobie pozwolić na nieobiektywność. Przywódca jest DLA ludzi, a nie dla krewnych. Niestety Abby nie potrafiła tego zrozumieć… Doktor robiła wszystko dla swoje jcórki i nie zauważała jak jej władza topnieje.
„Blood Must Have Blood”Leksa kom Trikru…Ostatnia prawdziwa Komandor. Heda wszystkich Ziemian. Jej osoba - wielbiona, a słowo święte. Zabójcza Czarnokrwista przywódczyni…
Lexa: I thought Id never get over the pain, but I did.
Clarke: How?
Lexa: By recognizing it for what it is... weakness.
Clarke: What is? Love? So you just stopped caring about everyone? I could never do that.
Lexa: Then you put the people you care about in danger, and the pain will never go away. The dead are gone, Clarke. The living are hungry.
Lexa jako przywódczyni nie była nieomylna, jednak miała świadomość tego, że jedyną rzeczą, która może tylko jej zaszkodzić jest nienawiść. Oddzielenie obowiązków przywódcy od swoich emocji i swojego życia, jest trudne i mało któremu liderowi udaje się to. Lexa cierpiała jak każdy i nienawidziła jak każdy, jednak jako władczyni nie mogła pozwolić by jej gniew zaprzepaścił sojusz pomiędzy klanami. Nauczyła się żyć z bólem, dzięki czemu wyraźnie widziała co potrzebne było jej ludziom.
Choć może wydawać się to trochę przerażające, ale osoba,która rządzi ludźmi musi być bezwzględna, chłodno kalkulować i twardo stąpać po ziemi. Właśnie taki był Kane na Arce i taka była Lexa. Heda, jeśli właśnie tego wymagała władza zabijała zarówno wrogów jak i swoich ludzi…
„Krew wymaga krwi” - motto Ziemi, brutalne, niesprawiedliwe,dzikie… Czy aby na pewno? Czyż ta reguła Ziemi nie mówi o sprawiedliwości? „Oko za oko, ząb za ząb, prawa ręka za lewą nogę…” i tak dalej… Zasada iście niechrześcijańska…, ale jeśli Finn wybił wioskę ziemian, to ci w głos zasadzie „nadstaw drugi policzek” mają wskazać mu drugą osadę by mógł wyładować na niej swój gniew? Dlaczego ich strata ma nie wymagać zadośćuczynienia? Dlaczego ich ludzie mają nie zostać pomszczeni? A więc tak, „Blood Must Have Blood”. W erze walki z Mount Weatherkrew ma się przelać, ma zostać uiszczona zapłata, bo właśnie tego pragnie Wielka Heda…
Od przywódczyni Ziemian liderzy Arki i Setki mogą nauczyć się naprawdę wiele, jednak warty zwrócenia uwagi jest trochę inny akcept niżu miejętność chłodnego osądu. Jeśli spojrzymy na scenę, w której Lexa ujawnia się po raz pierwszy. Całe to przedstawienie z przebraniem się za służącą, owszem miało sprawdzić intencje Skaikru, lecz czyż nie można było tego zrobić na sto innych sposobów? Scenka ta miała na celu pokazanie wyższości Hedy nad Jahą i Kanem. Lexa już na samym wstępie zasygnalizowała, że może wejść do ich celi uzbrojona tylko w miskę z wodą i nóż leżący na posadzce. Pokazała, że to on arządzi na Ziemi i może zrobić to co jej się podoba, bo to ona ma władzę, a reszta jest tylko na jej łasce.
Tworzenie sojuszów jest nieodłącznym elementem bycia przywódcą. Czasem by wygrać z jednym potężniejszym trzeba się sprzymierzyć z wieloma słabszymi… Lexa jak mało kto znała znaczenie tego obowiązku. To właśnie dzięki niej koalicja nie upadła i to za jej zasługą pakt prosperował. Mount Weather było zagrożeniem zarówno dla Ziemian jak i Setki, więc zawiązanie sojuszu było z korzyścią dla obu stron. Pakt z Skaikru nie miał celu zacieśnianie więzi czy spoufalanie się - przynajmniej na początku. Ważne było przeżycie, a Mount Weather w tym momencie znacząco zagrażało wszystkim…
Dla dobrego przywódcy kwestia nieposłuszeństwa jest bardzo prosta, a kara tylko jedna. Lexa nie była wyjątkiem. Po zabiciu Costii wielu ludzi zaczęło wątpić w Komandor i nikt nie wierzył, że będzie wstanie podejmować racjonalne decyzje. To właśnie dlatego Lexa doprowadziła do publicznej egzekucji. Bycie przywódcą wymaga poświęceń. Zdrajców trzeba karać,bohaterów opiewać w pieśniach, wrogów niszczyć, a z przyjaciółmi zawieraćsojusze…
„Deliverance comes at a cost. I bear it so they dont have to”Dante Wallace…,prezydent Mount Weaather. Był człowiekiem nad wyraz rozsądnym. Chociaż z otwartymi rękoma przygarnął czterdzieścioro ośmioro z Setki, podobnie jak Clarke, Lexa czy Jaha interesował się i dbał tylko o swoich ludzi – to oni byli najważniejsi.
Był bardzo pozytywnie nastawiony do Clarke i chciał z nią dojść do porozumienia. Clarke nie miała do niego szczególnego zaufania, więc spoufalanie się tych dwóch przywódców wyszło średnio. Dante nie posiadał rzeczywistej władzy, ponieważ takową miał w ręku Cage. Starszy Wallace dobrze widział o poczynaniach swojego syna, jednak nie reagował. Wydawało mu się, że nie stanowi to zagrożenia, a skoro te działania czyniły dobro dla jego ludzi nie miał zamiaru zaprzestawać tych kroków. Jego pasywność w pewnym momencie obróciła się przeciwko jemu. Gdy Dante sprzeciwił się synowi i odmówił przyjęcia szpiku kostnego Cage podjął działania i zamknął swojego własnego ojca, licząc na to, iż zmieni zdanie.
Prezydent Wallace miał dobre intencje, jednak jego pobłażliwość i przymykanie oka w niektórych aspektach zabiły go i doprowadziły do straty władzy. Dante miał dobre intencje i dbał o ludzi, jednak (wprzeciwieństwie do swojego syna) zabrakło mu charakteru.
Cage Wallace…był synem prezydenta Mount Weather. Ambitny, silny i bardzo zawzięty, w przyszłości miał zająć miejsce swojego ojca, lecz do przejęcia władzy doszło dużo wcześniej. To on sprawował rzeczywistą siłę. Omamił ludzi wątpliwą wizją wyjścia i życia na powierzchni. Cage był chorobliwie zaślepiony wizją wyzwolenia ludzi z Mount Weather. Z tej obsesji zaczął sprowadzać i zabijać Ziemian i Ludzi Nieba. Nie musiał się obawiać, że ktoś mu zagrozi, ponieważ jedyną osobą, która miałaby taką możliwość był jego ojciec, a gdy tylko pojawił się sprzeciw uwięził swojego własnego ojca.
Cage’a trochę ciężko nazwać przywódcą, bo był on bardziej tyranem niż liderem. Jego przeświadczenia, gdzieś u fundamentów miały dobre intencje, jednak dążenie do celu w wykonaniu Wallece’a Juniora było chore… To Cage zadecydował o losie swoich ludzi i on także pociągnął za dźwignię! Mógł oddać ludzi Skaikru, jednak tego nie zrobił. Wiedział co ryzykuje, jednak nie wierzył, że Clarke byłaby w stanie uczynić coś tak potwornego, jak napromieniowanie całego piętra pełnego ludzi…
PriorytetyOkres walk z Mount Weather był okropnie burzliwy, głownie dlatego, że naprzeciwko siebie stanęły trzy obce obozy: Skaikru, Ziemianie i Ludzie z Góry. Każde z nich miało swoich przywódców, którzy w rożny sposób poprowadzili ich przez ten trudny czas. Jedni przetrwali, drugim nie do końca się to udało… Decyzje jakie zostały podjęte, a także konsekwencje tych działań musieli wziąć na swoje barki przywódcy i to oni muszą podjąć się następnych prób i wyzwań.
Każdy człowiek ma inne priorytety… Pieniące, sława, dom, rodzina, przyjaciele. To co jest dla nas najważniejsze. To te wartości budują nasz kręgosłup moralny. Jak wcześniej niejednokrotnie wspominałam przywódcy na co dzień mszą spotykać się z moralnością. To pojęcie nie powinno być dla nich obce. Nie trudno zauważyć, że w jest jedna cecha, a dokładniej priorytet który łączy znaczną część liderów The 100. Lexa, Kane, Jaha, Dante, a w szczególności Clarke, oni wszyscy mają jeden cel. Rzeczą którą kierują się jest dobro swoich ludzi. To nasz klan, nasza grupa, nasz zespół, nasi ludzie…
A według Was kto był najlepszym, a kto najgorszym przywódcą tego sezonu?
Macie może jakieś przemyślenia na ten temat?