
Twój komentarz lub propozycja wyzwania do posta
18 Komentarzy
Mega ciekawy post! :) Bycie dobrym przywódcą to nie lada wyzwanie, ale uważam, że większość decyzji naszej setki była właściwa. Jaha i Kane na arce również kierowali się dobrem swoich ludzi.
Lip 31, 2017
Hmmm, witaj Patrycjo, przywództwo powiadasz, dobrze, wręcz genialnie opisany tenże motyw! Pierwszy sezon moim zdaniem trochę kuleje pod tym względem w porównaniu do dalszych, no bo dopiero od drugiego wchodzimy na wyższy poziom, władza Ziemian, w Mount Weather, a także w Skaikru, ale to chyba jest zamierzone, bo w pierwszym sezonie władza dopiero się rodzi, od podstaw, dokładnie jak w "Władcy much". Ja myślę, że w pierwszym sezonie z Setki nikt nie był dobrym przywódcą, bo przywódca jest bezinteresowny, bezwzględny i ogromnie racjonalny. Bellamy taki nie był, on nie był obiektywny i tak naprawdę nigdy nie będzie, bo ma siostrę, zawsze, zawsze postawi ją ponad siebie, ponad władzę, ponad wszystko, a to czyni go gorszym przywódcą, bo w razie zagrożenia, zawsze postawi na Octavię, zawsze ją wybierze. Fakt, że ma potencjał, mógłby ludzi poprowadzić, ale też za dużo w nim było nienawiści przez ten cały czas, może teraz ma szansę, dopiero w piątym sezonie i w kosmosie, raz, że to czego dokonał z Pike'em miało na niego ogromny wpływ, dwa, że jest daleko od Octavii, czyli ona nie będzie wpływała na jego wybory, ale w pierwszym sezonie nie był dobrym przywódcą, szczerze mówiąc był trochę egoistyczny, z miłości do siostry, ale nadal...
Co do Clarke-tu moim zdaniem jest lepiej, ale jak dla mnie ona, szczególnie w pierwszym sezonie była zdecydowanie za miękka, nie potrafiła zdecydować jasno i konkretnie i w sumie dalej też tak jest. Choć moment z drugiego sezonu, kiedy mówi matce "Może i jesteś kanclerzem, ale ja tu rządzę"-niesamowity, genialny wprost i tu mogłabym powiedzieć, że może jeszcze tym dobrym przywódcą się stać.
Z pierwszego sezonu mianem najlepszego przywódcy obdarzyłabym chyba Marcusa, choć to też trudny wybór, bo w końcu tylu ludzi pozabijał, ale on nie zawahałby się przed niczym by ratować ludzi, postępował tak, jak uważał za słuszne, był w stanie poświęcić dla nich wszystko, choć ja z jego decyzjami kompletnie się nie zgadzałam, ale on właśnie twardo stąpał po Ziemi, fakt wysłał te dzieci na Ziemie, ale też ocalił ludzkość, w pierwszym sezonie myślałam, że to Abby byłaby najlepszym kanclerzem, dlaczego? Bo była z daleka od Clarke-to samo co u Bella, gdy przyleciała na Ziemię, nie potrafiła zdobyć się na obiektywizm, dlatego w moim mniemaniu była bardzo słabym przywódcą, no i Jaha-jego postawiłabym troszkę niżej niż Kane, choć nadal nie jestem pewna, mimo, że go okropnie znielubiłam, w pierwszym sezonie raczej go rozumiałam i był dobrym kanclerzem, chciał dobrze dla swoich ludzi.
"A imię jego czterdzieści i cztery"- przywódca to trudny temat, szczególnie dziś, gdzie dobrych przywódców po prostu nam brakuje i masz rację, że można pomyśleć, że przywódca to ten, który mówi ludziom, to co ci chcą usłyszeć-tak było z Bellamim, ale dobry przywódca chyba taki nie jest. Machiavelli-czytałam go ostatnio, choć to ciężki orzech do zgryzienia i to on twierdził przecież, że przywódcy trzeba się bać, trzeba być i lisem i lwem, on twierdził, że "cel uświęca środki" i choć ja przy omawiania fragmentu "Księcia" całkowicie się z nim nie zgodziłam i przez dobre dwadzieścia minut polemizowałam z polonistką, dziś przyznaję mu po części rację, ludzi czasami trzeba zmusić do posłuszeństwa, no trudno, oni czasami nie potrafią dobrze wybrać, przykład? Pike. Tyran, który wygrał wybory. Demokracja.
Może jest coś w tym, że przywódca musi wzbudzać strach, ludzie muszą za nim podążać, wierzyć w niego, właśnie nie może być tak, że słuchają go, bo mówi to, co im się podoba. Za to też tak bardzo lubię ten serial, można tam dostrzec tyle motywów, takich mimo wszystko głębokich, bez tego nie powstałby ten post. Ale wracając, moim zdaniem najlepszym przywódcą była Lexa. Niezmiennie. Bo ona wiedziała co jest dobre dla jej ludzi, nie zawahała się ani chwili, wiedziała jak postąpić, nie zważała na miłość, uczucia, serce... mimo, że kochała i czuła. Na to nie potrafił zdobyć się Bellamy, Clarke, a nawet Kane. Lexa się nie wahała, zabijała i torturowała, wiedziała, co do niej należy. Trochę jak Marcus w pierwszym sezonie. Ich decyzje nam się nie podobały, ale były słuszne, ratowały ludzkość. czasami dobry władca, szczególnie w obliczu zagłady musi się wyrzec swojego własnego człowieczeństwa, ale nie może też całkowicie go stracić, musi podejmować ludzkie decyzje, bo masz rację nie może być psychopatą, ale smutna prawda jest taka, że musi potrafić także bez wahania zabić. Zabić i nieraz stracić wszystko. Wyzbyć się człowieczeństwa, ale nie przestać być ludzkim, czasami to niewykonalne. Lexa była taka do pewnego momentu, może nawet przez cały czas, ale też dlatego jej właśni ludzie w nią wątpili, nie rozumieli jej decyzji, bo byli zaślepieni ludzkimi uczuciami, nie potrafili spojrzeć tak, jak ona. Ona potrafiła, ale i tak musiała udowadniać to, że na przywódcę się nadaje. Roan powiedział Clarke w czwartym sezonie, że niczego od Lexy się nie nauczyła, że nie potrafi się wznieść ponad swój klan, bo przygotowywała arke tylko dla swoich ludzi i coś w tym jest. Octavia może być dobrą przywódczynią, ona już to zrobiła. Uratowała wszystkich, podzieliła bunkier po równo, nie zważała, ani na Skaikru, z których w końcu się wywodziła, ani na Trikru, dzięki którym stała się przecież sobą, w niej jest nadzieja, szczególnie po śmierci Lincolna, będzie kierowała się rozumem, a nie uczuciami. Zobaczymy co będzie dalej, dobrą przywódczynią była też Luna, tylko ona pod innym względem, ale nadal, potrafiła przekonać do braku przemocy, do braku nienawiści, a to wręcz niewyobrażalne. Kto powiedział, że przywódca musi mordować na potęgę?
Co Ty ze mną robisz? 2:30 a ja coś bredzę o przywództwie, ale fajnie tak pomyśleć, zastanowić się nad tym, to dobrze, że zmuszasz nas do wysiłku intelektualnego, dobrze, że serial skłonił Cię do takich rozkmin, to znaczy, że jest dobry, że jest czymś więcej.
Ja bardzo Ci dziękuję, za wspaniały post. Chciałabym przeczytać o kolejnych sezonach, Roan, Nia, Clarke w dalszych sezonach! No i oczywiście przywództwo Lexy Twoimi oczami. Liczę na drugą część!
Może kiedyś zjawi się wśród nas ten Mickiewiczowski przywódca, kto wie?
Co do Clarke-tu moim zdaniem jest lepiej, ale jak dla mnie ona, szczególnie w pierwszym sezonie była zdecydowanie za miękka, nie potrafiła zdecydować jasno i konkretnie i w sumie dalej też tak jest. Choć moment z drugiego sezonu, kiedy mówi matce "Może i jesteś kanclerzem, ale ja tu rządzę"-niesamowity, genialny wprost i tu mogłabym powiedzieć, że może jeszcze tym dobrym przywódcą się stać.
Z pierwszego sezonu mianem najlepszego przywódcy obdarzyłabym chyba Marcusa, choć to też trudny wybór, bo w końcu tylu ludzi pozabijał, ale on nie zawahałby się przed niczym by ratować ludzi, postępował tak, jak uważał za słuszne, był w stanie poświęcić dla nich wszystko, choć ja z jego decyzjami kompletnie się nie zgadzałam, ale on właśnie twardo stąpał po Ziemi, fakt wysłał te dzieci na Ziemie, ale też ocalił ludzkość, w pierwszym sezonie myślałam, że to Abby byłaby najlepszym kanclerzem, dlaczego? Bo była z daleka od Clarke-to samo co u Bella, gdy przyleciała na Ziemię, nie potrafiła zdobyć się na obiektywizm, dlatego w moim mniemaniu była bardzo słabym przywódcą, no i Jaha-jego postawiłabym troszkę niżej niż Kane, choć nadal nie jestem pewna, mimo, że go okropnie znielubiłam, w pierwszym sezonie raczej go rozumiałam i był dobrym kanclerzem, chciał dobrze dla swoich ludzi.
"A imię jego czterdzieści i cztery"- przywódca to trudny temat, szczególnie dziś, gdzie dobrych przywódców po prostu nam brakuje i masz rację, że można pomyśleć, że przywódca to ten, który mówi ludziom, to co ci chcą usłyszeć-tak było z Bellamim, ale dobry przywódca chyba taki nie jest. Machiavelli-czytałam go ostatnio, choć to ciężki orzech do zgryzienia i to on twierdził przecież, że przywódcy trzeba się bać, trzeba być i lisem i lwem, on twierdził, że "cel uświęca środki" i choć ja przy omawiania fragmentu "Księcia" całkowicie się z nim nie zgodziłam i przez dobre dwadzieścia minut polemizowałam z polonistką, dziś przyznaję mu po części rację, ludzi czasami trzeba zmusić do posłuszeństwa, no trudno, oni czasami nie potrafią dobrze wybrać, przykład? Pike. Tyran, który wygrał wybory. Demokracja.
Może jest coś w tym, że przywódca musi wzbudzać strach, ludzie muszą za nim podążać, wierzyć w niego, właśnie nie może być tak, że słuchają go, bo mówi to, co im się podoba. Za to też tak bardzo lubię ten serial, można tam dostrzec tyle motywów, takich mimo wszystko głębokich, bez tego nie powstałby ten post. Ale wracając, moim zdaniem najlepszym przywódcą była Lexa. Niezmiennie. Bo ona wiedziała co jest dobre dla jej ludzi, nie zawahała się ani chwili, wiedziała jak postąpić, nie zważała na miłość, uczucia, serce... mimo, że kochała i czuła. Na to nie potrafił zdobyć się Bellamy, Clarke, a nawet Kane. Lexa się nie wahała, zabijała i torturowała, wiedziała, co do niej należy. Trochę jak Marcus w pierwszym sezonie. Ich decyzje nam się nie podobały, ale były słuszne, ratowały ludzkość. czasami dobry władca, szczególnie w obliczu zagłady musi się wyrzec swojego własnego człowieczeństwa, ale nie może też całkowicie go stracić, musi podejmować ludzkie decyzje, bo masz rację nie może być psychopatą, ale smutna prawda jest taka, że musi potrafić także bez wahania zabić. Zabić i nieraz stracić wszystko. Wyzbyć się człowieczeństwa, ale nie przestać być ludzkim, czasami to niewykonalne. Lexa była taka do pewnego momentu, może nawet przez cały czas, ale też dlatego jej właśni ludzie w nią wątpili, nie rozumieli jej decyzji, bo byli zaślepieni ludzkimi uczuciami, nie potrafili spojrzeć tak, jak ona. Ona potrafiła, ale i tak musiała udowadniać to, że na przywódcę się nadaje. Roan powiedział Clarke w czwartym sezonie, że niczego od Lexy się nie nauczyła, że nie potrafi się wznieść ponad swój klan, bo przygotowywała arke tylko dla swoich ludzi i coś w tym jest. Octavia może być dobrą przywódczynią, ona już to zrobiła. Uratowała wszystkich, podzieliła bunkier po równo, nie zważała, ani na Skaikru, z których w końcu się wywodziła, ani na Trikru, dzięki którym stała się przecież sobą, w niej jest nadzieja, szczególnie po śmierci Lincolna, będzie kierowała się rozumem, a nie uczuciami. Zobaczymy co będzie dalej, dobrą przywódczynią była też Luna, tylko ona pod innym względem, ale nadal, potrafiła przekonać do braku przemocy, do braku nienawiści, a to wręcz niewyobrażalne. Kto powiedział, że przywódca musi mordować na potęgę?
Co Ty ze mną robisz? 2:30 a ja coś bredzę o przywództwie, ale fajnie tak pomyśleć, zastanowić się nad tym, to dobrze, że zmuszasz nas do wysiłku intelektualnego, dobrze, że serial skłonił Cię do takich rozkmin, to znaczy, że jest dobry, że jest czymś więcej.
Ja bardzo Ci dziękuję, za wspaniały post. Chciałabym przeczytać o kolejnych sezonach, Roan, Nia, Clarke w dalszych sezonach! No i oczywiście przywództwo Lexy Twoimi oczami. Liczę na drugą część!
Może kiedyś zjawi się wśród nas ten Mickiewiczowski przywódca, kto wie?
Moim zdaniem najcudowniejsza jest zmiana setki. Na początku zachowywali się jak banda dzieciaków i nie zwracali uwagi na konsekwencje. W następnych odcinkach zmienili swoje zachowanie i zaczęli dorastać, walczyć o siebie. Taka zmiana nie byłaby według mnie również możliwa bez przywódców takich jak Clarke czy Bellamy.
Bardzo fajny post. Co do tego jakie cechy moim zdaniem powinien posiadać przywódca to uważam że powinien być trochę jak Clarke czyli starać się pomagać mimo że nie da się pomóc wszystkim i pamiętać o tym że przemoc nie jest jedynym wyjściem. Powinien być też trochę jak Jaha czyli dbać o to żeby nie wybuchały bunty i panika nawet jeśli trzeba kłamać i w końcu trochę jak Bellamy- ludzie powinni mieć do ciebie szacunek, słuchać się ciebie i czuć respekt
Bycie przywódcą jest trudnym zadaniem. Według mnie najlepiej poradzili sobie w tej roli Clarke i Bellamy.
Zacznę od Bellamy'ego. Od razu został przywódcą. Chciał oddzielić to co było na Arce, od tego co jest teraz, na Ziemi.
Pragnął, aby zapanowała nowe zasady. I miał rację. To życie diametralnie różniło się od poprzedniego. Musieli walczyć o przetrwanie.
Co do Clarke, to nie muszę się rozpisywać. Po prostu chciała jak najlepiej dla swoich ludzi, chociaż nie zawsze było to w ramach przyzwoitości. Jednak sporo jej decyzji było dobrych.
Zacznę od Bellamy'ego. Od razu został przywódcą. Chciał oddzielić to co było na Arce, od tego co jest teraz, na Ziemi.
Pragnął, aby zapanowała nowe zasady. I miał rację. To życie diametralnie różniło się od poprzedniego. Musieli walczyć o przetrwanie.
Co do Clarke, to nie muszę się rozpisywać. Po prostu chciała jak najlepiej dla swoich ludzi, chociaż nie zawsze było to w ramach przyzwoitości. Jednak sporo jej decyzji było dobrych.