Po co przejmować się czymś o czym nie mamy pojęcia? Po co mamy przejmować się przyszłością skoro można żyć teraźniejszością? Poznajmy Lunę Valente - dziewczynę, dla której jutra mogłoby nie być, bo dzisiaj czerpię z życia pełnymi garściami.Poznajmy również jej przyjaciół, którzy są zawsze kiedy młoda Valente ich potrzebuje.Wspólnie tworzą paczkę zgranych przyjaciół, którzy są w stanie razem podbić świat.
- Wracajmy do środka… godzina jeszcze młoda, szkoda imprezy. - odzywam się wreszcie po długim czasie, gdy czuję, że nasze serca odzyskały normalny rytm. Stoję dalej wtulona w jego klatkę piersiową trzymając go w pasie, a moje powieki są przymknięte. Moja głowa idealnie spoczywa przy jego sercu, miarowe bicia pozwala mi choć odrobinę uwolnić umysł od natrętnych myśli. Jego ramiona mocno obejmują moje kruche ciało, tak jakby bał się, że za chwilę mogę zniknąć. Swoją twarz wtulił w moje włosy, słyszę jego cichy oddech. Jest idealnie, to jest to czego w tym momencie potrzebuję. Jego obecność.
- Musimyyyy? - niezadowolenie z jakim mi odpowiada wywołuje na mojej twarzy nikły uśmiech.
- Yhmm… - mruczę pod nosem i postanawiam zmienić pozycję. Podnoszę głowę i stając na palcach wtulam się w jego szyję. Mój oddech łaskocze jego skórę, na co przechodzi go delikatny dreszcz, po czym jeszcze mocniej przyciąga mnie do siebie. Jego mocny uścisk jest moim wybawieniem od czarnych myśli. - Ambar i reszta będą się martwić, przecież oni nic nie wiedzą… - Oprócz Carmen. Ona widziała wszystko. Tak jakby to zaplanowała. Mój głos jest słaby, nie mam siły na więcej.
- Zrozumieją chyba, jak znikniemy… - mimo że go nie widzę, to jestem pewna, że właśnie się uśmiechnął. Dokładnie wiem co chodzi mu po głowie. Gwałtownie się od niego odrywam i spoglądam na jego twarz.
- Później Balsano. - z lekkim uśmiechem odpowiadam mu, a następnie złączam nasze wargi w szybkim pocałunku. Chłopak chciał go od razu pogłębić, ale ja na to nie pozwalam. Z jego ust wydobywa się głośny jęk zawodu, na co wybucham cichym, ale szczerym śmiechem. Wystawiam w jego stronę moją małą dłoń, którą bez wahania łapie i postanawia iść przodem. Przebijamy się przez tłum bawiących się ludzi, aby dotrzeć do naszego stolika. Gdy tylko pojawia się w moim zasięgu wzroku na chwilę przystaję. Przymykam oczy i biorę głęboki oddech. Boli mnie widok Carmen bawiącej się z moimi przyjaciółmi. Nie chcę jej tam, ona do tego grona już się nie zalicza. Jesteś silna Luna. Dasz radę. Chłopak odwraca się w moją stronę zaniepokojony moim nagłym postojem, lecz ja uspokajam go delikatnym uśmiechem. Przyglądam się minie Car, gdy jesteśmy coraz bliżej stolika. Dziewczyna szybko wyłapuje wzrokiem bruneta wśród tłumu, ale mnie idącą z tyłu - trudno zauważyć. Widzę jej uśmiech i iskierki szczęścia, które szybko znikają, gdy dostrzega moją osobę i nasze splecione dłonie. Myślałaś, że pozbyłaś się konkurencji? Do głowy przychodzi mi coś za co będę smażyć się w piekle. Tym razem to ja będę się trochę bawić patrząc na jej cierpienie. Ale to już mnie nie obchodzi.
- Ooo! Są i nasze gołąbeczki! Gdzie żeście zniknęli na taką ilość czasu?! - wybucham śmiechem, gdy słyszę pijacki bełkot mojej siostry. Co się działo, gdy nas nie było? Spoglądam na Ninę, która wcale nie wygląda lepiej. Brakuje tylko chwili, aby oparły swoje zmęczone głowy o siebie i słodko usnęły. Najwytrwalszy z towarzystwa jest Simon, który najchętniej jeszcze by się pobawił, lecz nie ma z kim. Obecnie razem z Gastonem prowadzi jakąś pijacką rozmowę, której żadne z nas nie jest w stanie zrozumieć. Balsano siada na jednej z kanap, w tym samym miejscu co wcześniej - tylko tym razem dalej od Carmen - i pociąga mnie za sobą tak, że ląduje na jego kolanach, bokiem do reszty, a przodem do dziewczyny. W tym momencie zaczyna się moja rola. Rozsiadam się wygodniej, swoje ciało najbardziej jak potrafię przyciskam do jego. Moimi zimnymi dłońmi obejmuje jego kark i delikatnie bawię się jego włosami. Staram się żeby moje oczy wyrażały nieopisane szczęście. Niech wie, że “nas” nie da się zniszczyć. A jedyne co zniszczyła to naszą przyjaźń. Odwracam rozpromienioną twarz w kierunku przyjaciół.
- Chyba wszyscy się domyślacie się gdzie i nie muszę wdawać się w szczegóły? - wybucham perlistym śmiechem, a razem ze mną reszta. Swoim nosem delikatnie ocieram się o skroń chłopaka, przymykając przy tym oczy. Mam nadzieję, że choć w jakimś stopniu wyglądam na szczęśliwą i zakochaną. Chłopak delikatnie przygryza skórę na mojej szyi, a z moich ust wydostaje się cichy pisk. Jego gorące dłonie ląduje na mojej talii, pod moją bluzką, a ja nie mam zamiaru protestować. Kątem oka spoglądam na Carmen. Siedzi dokładnie tak samo, jak jeszcze niedawno. Wpatruje się w nas pustym wzrokiem i nie odzywa się żadnym słowem. Jednak tym razem w żadnym stopniu nie jest mi smutno. Patrz na to co mam, a Ty nigdy nie będziesz miała. Może nie jestem odpowiedzialną dziewczyną, miła staram się być. Ale jedyne co w życiu dla mnie się liczy to przyjaźń, dla niej jestem w stanie zrobić wszystko, poświęcić samą siebie. Dlatego to tak cholernie boli. Osoba, bez której nie wyobrażałam sobie życia, jest w stanie bez wahania wbić mi nóż w plecy. Nawet nie chcę wiedzieć jak czułabym się, gdyby to był mój prawdziwy chłopak. Osoba, której oddałam serce… Nie chcąc dalej się nad tym użalać, przechylam szybko kieliszek, który stał na stole. Paląca ciecz rozchodzi się po całym moim ciele. Idę na parkiet, tylko tym razem nie sama. Za sobą ciągnę Balsano, którego nie zamierzam odstąpić już na krok. Lądujemy na samym środku parkietu, jednak w takim miejscu, aby nadal było dobrze widoczne z loży.
- W co pogrywasz Valente? - słyszę obok ucha jego szept, gdy zaczynamy poruszać się w rytm muzyki. Aż tak to widać?
- Bo widzisz Balsano… ja z każdej rozgrywki wychodzę zwycięsko. - odpowiadam mu z cwanym uśmiechem i puszczam mu oczko. Czy on wie, że ja widziałam? Po jego minie wnioskuję, że nie, ponieważ jest całkowicie zdezorientowany. Nie chcę mi się nic tłumaczyć, dlatego postanawiam zacząć naszą zabawę. Moje dłonie lądują na jego klatce piersiowej, patrzę wprost w jego oczy. Moje ciało kręci się w rytm muzyki delikatnie ocierając się o jego. Dłońmi zjeżdżam w dół, po drodze zahaczając o jego pasek. Widzę jego pożądanie w oczach i to jak ledwo się powstrzymuje. Triumfalny uśmiech gości na moich wargach. Przybliżam się jeszcze bliżej, a moje ręce ląduje na jego karku. Nasze twarze dzielą milimetry, a urwane oddechy się ze sobą mieszają. Jego dłonie zjeżdżają wzdłuż mojego ciała wprost na moją pupę. Mocno ją ściska i przyciąga jeszcze bliżej siebie. Czuję jego erekcję, a mój uśmiech się poszerza. Uwielbiam tą świadomość jak na niego działam. Napięcie, które panuje między nami jest wyczuwalne na kilometr. Nasz dotyk jest elektryzujący, a wargi spierzchnięte od niecierpliwego oczekiwania na połączenie. Patrzę wprost w jego oczy, a świat jakby zatrzymuje się w miejscu. Nie ma nic innego oprócz nas. Jeszcze chwila i nie wytrzymam. Miało być romantycznie, ale pieprzyć to. Gwałtownie wbijam się w jego usta spragniona tego połączenie. Bez zbędnych ceregieli nasze języki łączą się w szaleńczym tańcu. Dłonie chłopaka z mojej pupy przenoszą się na moją twarz. Łapie za moje poliki, a kciukami kreśli różne wzory. Jest to niewyobrażalnie miłe odczucie w skutek, którego z moich ust wydobywa się jęk. Zaczyna brakować nam tchu, dlatego brunet odrywa się ode mnie powoli i opiera swoje czoło o moje. Patrzymy sobie nieprzerwanie w oczy. Było to coś magicznego. Z tych wszystkich emocji przygryzam mocno moją warge. Jego wzrok automatycznie przenosi się na moje usta. Cholera.
- Pieprzyć to. - słyszę tylko te dwa słowa z jego ust. Jego głos jest cichy, pełen mrocznych emocji. Następnie mocno ciągnie mnie za rękę i prowadzi w stronę wyjścia z klubu. Idziemy szybko nie zważając na tłum znajdujący się dookoła. Jeszcze ostatni raz spoglądam w stronę stolika. Spojrzenia wszystkich skierowane są na nas, siedzą z otwartymi buziami. Jednak mnie interesuje tylko jedno spojrzenie. Carmen siedzi nieruchomo, a ja nigdy nie widziałam bardziej pustego wzroku niż ten jej. Zadowolona z siebie wreszcie postanawiam skupić całą swoją uwagę na chłopaku idącym przede mną.
Wychodzimy z klubu i kierujemy się do postoju taksówek. Balsano jest strasznie niecierpliwy. Jego mocny uścisk na mojej dłoni staje się powoli uciążliwy. Jednak szybko docieramy do pierwszego lepszego samochodu i oboje siadamy z tyłu. Chłopak blisko mojego ciała, najbliżej jak się da. Podaje szybko adres i zamyka okienko oddzielające nas od kierowcy. Serio? Musieliśmy trafić na taką taksówkę? Od kierowcy oddziela nas ścianka, która jest nieprzezroczysta do samych zagłówków. Balsano bez zastanowienia postanawia to wykorzystać. Niewyżyty samiec. Jego gorąca dłoń ląduje na moim kolanie, bez wahania zaczyna podwijać moją spódnicę. Zostawia na moim ciele parzące ślady po swoim dotyku. Delikatnie masuje moją gładką skórę sunąc coraz wyżej. Na chwilę wstrzymuję mój oddech, a swoje palce zaciskam na jego udzie. Skończony idiota. Kierowca informuje nas, że jesteśmy na miejscu. Zaraz, co? Droga minęła mi zadziwiająco szybko, przez pieszczoty jakimi obdarowywał mnie chłopak. Jeszcze nie do końca przytomna wysiadam z taksówki nie dbając nawet o opuszczenie spódnicy niżej. Gdy tylko się prostuje czuję gwałtowny ruch, a następnie widzę wściekłe spojrzenie bruneta. On się o to martwi. Można powiedzieć, że biegiem kierujemy się w stronę windy. Wpadamy do niej zdyszani i opieramy się o przeciwległe ściany. Nieprzerwanie wpatrujemy się w swoje oczy tocząc mini walkę. Gdy tylko drzwi zamykają się do końca, rzucamy się na siebie wygłodniali. Pocałunki są gwałtowne i zachłanne. Jego ciekawskie dłonie błądzą po moim ciele zatrzymując się pod moją bluzką. Zadziwiająco szybko docieramy na piętro i nie odrywając się od siebie staramy się dotrzeć do drzwi mieszkania. Zaliczamy po drodze każdą ścianę obijając się o nią. Jednak nie interesuje nas to. Nie chcemy przerywać połączenie naszych ciał. Chłopak przyciska mnie do zimnej powierzchni naszych drzwi. Po omacku wyszukuje kluczy w swojej kieszeni, a gdy je znajduje to stara się wcelować do zamka. Nie zamierzam ułatwiać mu tego zadania i swoimi zębami delikatnie przygryzam jego warge. Jego głowę przyciągam bliżej siebie, a drugą ręką zaczynam dobierać się do jego paska. Moje usta lądują na jego szyi, gdzie bez opamiętania się niej przysysam.
- Chryste… Lu. - zachrypniety głos bruneta działa na mnie jak nic innego,dlatego właśnie znajduje się na skraju wytrzymałości. Gdy tylko chłopakowi udaje się otworzyć drzwi, bierze mnie na ręce, już nie zważając na moją spódnice, która się podwinęła. Znając już drogę na pamięć, kieruje się do mojego pokoju i stawia mnie na samym środku, wreszcie przerywając nasze połączenie. Stoimy naprzeciwko siebie ciężko dysząc, nasze pożądanie jestem w stanie wyczuć ja sama. Jego źrenice są wręcz czarne. Swoimi dłońmi łapę za skrawki mojej bluzki i nie przerywając kontaktu wzrokowego, zaczynam ją powoli ściągać. Tym razem to chłopak mocno zaciska swoje wargi. Brakuje mu tak niewiele. Gdy bluzka ląduje na podłodze zaczynam dobierać się do zapięcia mojego stanika. Tego właśnie było dla niego już za dużo. Łapie mnie w pasie i bez ostrzeżenia rzuca na łóżko. Z moich ust wydobywa się głośny śmiech. Chłopak swoimi wargami kreśli mokre ślady na mojej szyi i piersiach. Moje palce lądują w jego włosach, a ja pragnę nie przerywać tego zbliżenia.
Chłopak mamrocze coś pod nosem, ale ja zaabsorbowana przyjemnością, jakiej mi dostarcza mało co rozumiem. Wyłapuje tylko jedno, krótkie słówko. Cię.
Jakość: | 20 | Popularność: | 19 |
Podziękowania: | 0 | Ocena: | 10 |
Wyróżnienia: | 0 | Komentarze: | 10 |