ZALOGUJ SIĘ I DOŁĄCZ DO TEGO FANDOMU!
ZAWIERA SPOILERY. NIE CZYTAJ JEŚLI NIE OGLĄDAŁEŚ SERIALU.
Śmierć w serialu The 100 to dla nas codzienność. Ale czy każda z nich jest czymś przykrym? Jasne, że nie.
W tym poście pokażę wam zestaw zgonów "pozytywnych" bohaterów, które mnie ucieszyły.
Wiem, że większość z Was to zdziwi, ale zapraszam do zapoznania się z treścią.
GinaPamiętacie Ginę? Nie poznajemy jej za dobrze, ale wiemy, że była dobrym człowiekiem i absolutnie nie zasługiwała na śmierć. Ale jest jeden powód, dlaczego się ucieszyłam na wiadomość, że ona nie żyje - była z Bellamyim. Zdenerwowałam się bardzo gdy widziałam jak się całują, bo według mnie ona w ogóle do niego nie pasuje. Jeszcze wtedy w mojej głowie było "Bellarke is real". Po jej śmierci, miałam nadzieję, że Bellamy znajdzie sobie kogoś fajnego, kto naprawdę będzie do niego pasował.
MayaNie da się zaprzeczyć, że Maya to bardzo dobra dziewczyna. Jedynym powodem dla, którego nie chciałabym jej śmierci jest Jasper bo wolałabym żeby przeżył. Jednak mimo wszystko bardzo mnie irytowała. Miałam wrażenie, że cały czas się we wszystko wwala i robi wszystko żeby ktoś ją polubił. Nie wiem dlaczego, ale tak po prostu to widziałam. Narzucanie się, wchodzenie w każdym momencie, czy też odciąganie Jaspera od Montyego, bo tak naprawdę mogli dużo rzeczy robić razem, a ona tak jakby zabierała Jaspera dla siebie na wyłączność. Nie wiem jak to ująć, ale podsumowując - IRYTOWAŁA MNIE BARDZO.
Kyle WickTak naprawdę nie wiemy co się z nim stało. Mimo tego, że postać jest "pozytywna" to widziałam w nim zło. Nie mam tu więcej do dodania. Według mnie nie zrobił nic złego, ale cieszyłam się, że już więcej go nie było. Denerwował mnie. xD
LexaProszę nie zlinczujcie mnie za to (XD). Nie lubiłam jej od początku jako osoby. Jako przywódca i wojownik była mistrzynią. Przyczyniła się do tego, że stopniowo przestawałam lubić Clarke, bo pod jej wpływem nasza główna bohaterka robiła się zupełnie inna. Owszem, ich miłość była piękna i Lexa momentami pokazywała się z zupełnie innej strony, ale to nie wystarczyło żebym ją polubiła. Zmieniło się to dopiero, gdy po śmierci objawiała się Clarke w mieście światła. Naprawdę nie wiem dlaczego, ale jej zgon, może nie tyle co mnie ucieszył, ale na pewno było to coś przeciwnego do bycia smutnym. Mimo wszystko było mi jej szkoda.
A Wy jakie macie zdanie?Napiszcie w komentarzu, która śmierć "pozytywnego" bohatera nie wywołała u was szczególnego smutku lub was ucieszyła.
PS. wiem, że jestem wybredna. xD