
Twój komentarz lub propozycja wyzwania do posta
8 Komentarzy
Jest sporo postaci których mi brakuje. Ale zdecydowałam się opisać tutaj 3 z pośród moich ulubionych czyli na pierwszy ogień leci Finn. Naprawdę myślałam, że to będzie ta dobra dusza serialu. To on będzie wszystkich godzil. Jego plany będą tymi najbardziej razsadnymi. Jest naprawdę dobrym człowiekiem. A tu tak mi go zepsuli przy pierwszej lepszej okazji. Może gdyby żył, to droga Clarke by mnie tak bardzo nie denerwowala bo Finn by nad nią trochę panował. Jego zmiana była tak nagła i niespodziewana dla mnie. Ale chociaż uważam, ze miał dobra śmierć. Taka dość długa, poświęcili dla niego trochę czasu i dało się to naprawdę mocno odczuć. Druga postacią jest zdecydowanie Lexa. Jej śmierć jest ta, która dla mnie jest jedną z najbardziej bezsensownych śmierci w serialu. Nie ogarniam jak Jason mógł tak ja zmarnować. Kiedyś już gdzieś to napisałam- liczyłam się z tym że umrze. Byłam tego praktycznie pewna. W końcu Heda. Ciągle walki, wiele osób napewno chciało ja wygryzc ze stanowiska. Nie mogła długo żyć poprostu, ale jej pokojowe nastawienie. Obalenie 'krew wymaga krew'. Tak samo jak z Finnem, mogła zdziałać wiele dobrego. Najbardziej boli mnie, że zginęła z rąk Titusa. Czyli osoby jej najbliższej. Ale no kończąc i powtarzając. Totalnie bezsensowna i zmarnowana śmierć. Ostatnia już postacią jest Lincoln. Tak mój kochany Lincoln. O nim też już nie raz się wypowiadalam i za każdym razem pisze to samo. Byłam pewna ze będzie do końca serialu. Ze będzie tak nieśmiertelna postacia jak Clarke czy Bellamy. I chociaż płakałam na większości śmierci w serialu na jego nie mogłam się opanować przez dłuższy czas. Nie mogę przeżyć tej dramy Rickiego z Jasonem, jak zaczęli powoli usuwać Lincolna, dawać z nim coraz mniej scen i nagle tak poprostu zabić, zapomnieć. Sądziłam, ze w ostatniej chwili Pike zrezygnuje ze swojej decyzji, że Lincoln się jakoś obroni, Octavia wybiegnie i mu pomoże, ale nie. Nic tego się nie stało. Bez wątpienia jego śmierć mocno wpłynęła na fabułę serialu. Zresztą Lexy też. Właściwie ich śmierci były w tak krótkim odstępie czasu, ze się połączyły i zrobiły to co widzieliśmy przez cały 4 sezon na ekranach naszych telewizorów. Jednak nadal mocno brak mi tych postaci i gdybym miała moc wskrzeszenia to oni napewno byli by znów 'z nami'. Zdecydowanie nie mogę zapomnieć też o smierciach postaci takich jak Jasper czy Roan Ale ich śmierci były na tyle niedawno, ze tego nie odczuwamy i prawie nie widzieliśmy odcinków bez nich. Ale jestem pewna, ze w 5 sezonie będzie mi ich brakować.
Sie 31, 2017
Uwielbiam twoje posty. Są takie mądre. Najbardziej żal mi Bryana, ale mam nadzieję ze żyje. Uważam tak jak Ty, że Miller i Bryan mógliby sie przy nim rozwijać. Uwielbiałem sceny z nimi, można było wtedy zapomnieć o całej apokalipsie i zobaczyć, że sie kochają. A w The 100 trudno zobaczyć pary chłopaków, zdecydowana większość to pary dziewczyn, więc byla tez jakas odmiana. Ni i oczywiście tez Monroe. Uwielbiam postacie takie jak ona. Silna i charyzmatyczna kobieta, która wie co chce Niestety nie jest dane nam jest jej już oglądać :( Mam nadzieję, że Bryan jednak powróci w 5 sezonie, chociaż jest to niezbyt prawdopodobne, bo aktor gra jedna z głównych ról w Beyond.
Wells był jedną pierwszych osób na Ziemi, która zginęła bezpośrednio przez drugiego człowieka i ta śmierć była dla mnie sygnałem, że 'okayy, nie jesteśmy delikatni'. Potem cała sprawa z Charlotte,to jak sama rzuciła się z urwiska. I może, może dlatego, że nie zdążyłam się zżyć z tymi postaciami i zobaczyć w nich potencjału, a może po prostu moje serce to czarna dziura to kompletnie nie żałuje, że ich los tak wyglądał. Historia Wellsa i Charlotte pokazała mi jak teraz wygląda życie - jesteśmy brutalni, żądamy zemsty i to czy mówimy o nastolatku w sile wieku czy o niewinnej dziewczynce nie ma znaczenia. Teraz patrząc na pierwszy, a czwarty sezon widać jak zmienił się punkt widzenia postaci.
Dalej. Lexa, od początku za nią nie przepadałam, ale to jak zakończyła się jej walka no po prostu no nie, nie i koniec. Do dzisiaj nie mogę pojąć jak wielka Heda, która musiała wcześniej wygrać konklawe, Komandor z wielką odwagą twardo stąpająca po ziemi i zostaje postrzelona? Tak po prostu i to jeszcze przez Titusa?! No Jason, nie postarałeś się.
I na koniec, Jasper. Co zrobił nie tak?! Zakochał się, ehh "love is weakness". Jasper to zdecydowanie jedna z moich ulubionych postaci i to jak staczał się w 3 i 4 sezonie dobijało mnie. Jego śmierć nie była niespodzianką, to była kwestia czasu. Jest to postać za którą zdecydowanie najbardziej tęsknie, ale tęsknie za tym śmieszkiem z pierwszego sezonu, za tym gościem zakochanym w Mayi, tęskniłam za nim już w 2 ostatnich sezonach. Właściwie jego śmierć nie była dla mnie tak bolesna jak się spodziewałam, odszedł kiedy sam postanowił, tak jak chciał w spokoju. I liczę, że znowu spotkał się z Mayą.
Dalej. Lexa, od początku za nią nie przepadałam, ale to jak zakończyła się jej walka no po prostu no nie, nie i koniec. Do dzisiaj nie mogę pojąć jak wielka Heda, która musiała wcześniej wygrać konklawe, Komandor z wielką odwagą twardo stąpająca po ziemi i zostaje postrzelona? Tak po prostu i to jeszcze przez Titusa?! No Jason, nie postarałeś się.
I na koniec, Jasper. Co zrobił nie tak?! Zakochał się, ehh "love is weakness". Jasper to zdecydowanie jedna z moich ulubionych postaci i to jak staczał się w 3 i 4 sezonie dobijało mnie. Jego śmierć nie była niespodzianką, to była kwestia czasu. Jest to postać za którą zdecydowanie najbardziej tęsknie, ale tęsknie za tym śmieszkiem z pierwszego sezonu, za tym gościem zakochanym w Mayi, tęskniłam za nim już w 2 ostatnich sezonach. Właściwie jego śmierć nie była dla mnie tak bolesna jak się spodziewałam, odszedł kiedy sam postanowił, tak jak chciał w spokoju. I liczę, że znowu spotkał się z Mayą.
Pewnie jak wielu innym brakuje mi większości. Jednak zmniejszę ilość do tych po których moje serduszko płakało. W przypadku pierwszego bohatera - Lincolna płakały też moje oczy. Był niesamowitą postacią, która wykazała się wielkim serduchem bez powodu przed tymi, którzy byli "wrogami". Oprócz tego tym co najbardziej mnie poruszyło był moment jego poświęcenia. Wiedział, że umrze, a jednak chciał uratować swoich ludzi. To jest 1/100 tego co zrobił dobrego
, trudno by to było tu opisywać, ale był tym od którego my możemy się wiele nauczyć. Kolejną osobą jest Lexa, co prawda przez większość serialu zastanawiałam się czy dobrze robiła, czy też nie...Teraz po wpływem czasu wiem, że była bardzo dobrą osobą, być może pod wpływem uczuć do Clark, ale kto to może wiedzieć. Tak na prawdę uratowała życie większości Ludzi z Nieba i to nie raz, chociaż kilka razy też je "wydała" na śmierć. Podobne odczucia jak do Lexy mam też do Roan'a, ale za nim jakoś nie tęsknie. Już ostatnią osobą jest Maya. Od początku wiedziałam, że długo by nie pożyła poza Mount Weather, ale jej poświęcenie było bardzo duże. Wiedziała, na co się pisze, ale i tak dawała z siebie wiele. Znów istnieje możliwość wpływu uczuć tym razem do Jaspera, jednak ja widzę to inaczej. Myślę, że po prostu taka była. Zadziwiło mnie też bardzo jej zachowanie po tym jak z została "zaatakowana" przez Clarke. Już po tym wiedziałam, że okaże się wspaniałą postacią.
, trudno by to było tu opisywać, ale był tym od którego my możemy się wiele nauczyć. Kolejną osobą jest Lexa, co prawda przez większość serialu zastanawiałam się czy dobrze robiła, czy też nie...Teraz po wpływem czasu wiem, że była bardzo dobrą osobą, być może pod wpływem uczuć do Clark, ale kto to może wiedzieć. Tak na prawdę uratowała życie większości Ludzi z Nieba i to nie raz, chociaż kilka razy też je "wydała" na śmierć. Podobne odczucia jak do Lexy mam też do Roan'a, ale za nim jakoś nie tęsknie. Już ostatnią osobą jest Maya. Od początku wiedziałam, że długo by nie pożyła poza Mount Weather, ale jej poświęcenie było bardzo duże. Wiedziała, na co się pisze, ale i tak dawała z siebie wiele. Znów istnieje możliwość wpływu uczuć tym razem do Jaspera, jednak ja widzę to inaczej. Myślę, że po prostu taka była. Zadziwiło mnie też bardzo jej zachowanie po tym jak z została "zaatakowana" przez Clarke. Już po tym wiedziałam, że okaże się wspaniałą postacią.
Muszę przyznać, że twój post jest bardzo ciekawy. Nie chce mi się zbytnio rozpisywać więc w skrócie powiem, że najbardziej tęsknię za Lincolnem. Był on niewątpliwie postacią bardzo pozytywną. Od samego początku pomagał ludziom z nieba, miał dobre intencje, nigdy nie chciał wojny i zawsze służył pomocą. Jego śmierć była dla nie ciosem i płakałam jak małe dziecko. Jedyne co mnie pociesza to fakt, że zginął jako bohater, oddał się w ręce Pike'a dobrowolnie, aby ocalić niewinnych ziemian
Najbardziej tęsknię za Lincolnem, ponieważ pokazał jak można się zmienić dla miłości i mimo tego, że prawie nikt mu nie ufał nie poddał się i walczył razem z "Ludźmi nieba". Chociaż mógł się uratować poświecił swoje życie i zmarł w dość brutalnych okolicznościach. Lincoln miał dobre serce i ogromną odwagę. Był chyba jedną z tych postaci którym można niewiele zarzucić. Serial bez niego nie jest już taki sam.