Ten post będzie dotyczyć największych absurdów biologicznych w The 100. Sam uwielbiam ten serial, jednak nie da się ukryć, że czasami brakuje w nim logiki. Przykładem może być najświeższy odcinek, gdy Clarke wchodziła na wieżę ponad 10 minut, ale zeszła z niej w kilka sekund. Macie taki absurd z The 100, który szczególnie zapadł wam w pamięć?
Zwolennicy A.L.I.E zmuszali innych do połknięcia chipa, dzięki czemu znaleźliby się w Mieście Świateł, gdzie wszyscy są kontrolowani przez A.L.I.E. Chipy działały na podobnej zasadzie co Duch Komandorów. Były wersją 1.0 Płomienia, którego używali Komandorzy. Ulepszona wersja (2.0) nie kontrolowała człowieka i mogła być wszczepiona tylko osobie Czarnokrwistej po wygraniu Konklawe. Połykane chipy w sezonie 3 magicznie przenosiły się do kręgów szyjnych, tam gdzie u Komandorów znajdował się Duch. Zrozumiałbym gdyby to trwało chociaż trochę. Godzinę, dobę, ale nie. Kilka sekund i już było się w Mieście Świateł.
W Mount Weather transfuzje krwii i przeszczepy szpiku nie wiadomo dlaczego podnosiły odporność na promieniowanie. Nikt nie przywiązywał wagi do grup krwii. Nikt nie pomyślał: “Hej, oni przecież przez 97 lat żyli w kosmosie. Ich krew może się różnić od naszej.”
Natomiast w sezonie trzecim miałem ochotę wyłączyć ostatni odcinek i nie włączać go ponownie. No bo jak z dziewczyny, która krew jest zmieniona genetycznie i nie sprawdzona jest jej grupa można przeprowadzić udaną transfuzję krwii do osoby z krwią normalną? Pomijając fakt, że Duch nie zabił Clarke, bo miała tą czarną krew on Ontari, powinno zabić ją odrzucenie czarnej krwii przez organizm. Największym absurdem było to, że nagle Abby miała pod ręką sprzęt do transfuzji krwii. A może każda sala tronowa Ziemian, którzy takowej transfuzji nie robią, jest wyposażona w nowoczesne sprzęty? Z tym samym spotykamy się w sezonie czwartym, gdzie bohaterowie przetaczają czarną krew Luny osobom o krwii zdecydowanie czerwonej.